"Psia kość!" Alejandro Palomas - wzruszająca powieść o tym, co w życiu najważniejsze [Lily]
listopada 04, 2018
Tytuł: „Psia kość!”
Autor: Alejandro Palomas
Tłumaczenie: Agata Ostrowska
Wydawnictwo: W.A.B
Ilość stron: 383
Opis Wydawcy: Powieść Palomasa nawiązuje do wydanej w 2017 roku
książki O matko!, ale tworzy odrębną całość. We właściwy sobie, dowcipny i
wzruszający sposób autor opowiada o perypetiach barcelońskiej rodziny, którą
tworzą Fer, jego matka Amalia i dwie siostry, Sylvia i Emma.
Akcja rozgrywa się w ciągu
zaledwie jednej nocy. Osią wydarzeń jest wypadek, jakiemu uległ pies Fera o
imieniu R. Zrozpaczony bohater czeka na wiadomość, czy pies przeżyje. Ze
wsparciem przybywają mama Fera i jego siostry. Jak to jednak w rodzinie bywa,
każde takie spotkanie jest zarzewiem szczerych rozmów, w których bohaterowie
nie zawsze nad sobą panują, bolesnych podsumowań i wiwisekcji, zaskakujących
odkryć i zdradzanych tajemnic. Tej nocy wiele sekretów wyjdzie na jaw…
Następnego ranka każdy z członków rodziny spojrzy na świat innymi oczami.
~*~*~*~
„Psia kość!” to moje pierwsze
spotkanie z Alejandro Palomas, do tego niesamowicie udane i wzruszające. Autor przedstawia jednocześnie
zwykłą i niezwykłą barcelońską rodzinę,
która ma swoje sekrety, problemy, radości i troski. Rodzinę, która mimo wielu
nieporozumień, kocha się i stara wspierać w trudnych chwilach, choć niekiedy
troska ta bywa krępująca, bądź zbyt szybko ujawniana, czasem nawet wręcz nachalna,
lecz za każdym razem wykazywana w dobrej intencji i z miłości.
„…od wszystkiego, czego uczy nas życie i lata, to przebaczenie, albo jego
brak, niezmiennie pozostaje miarą miłości. Im bardziej kochamy, tym więcej
kosztuje nas przebaczenie, ponieważ lęk przed powtórzeniem bólu też się
pogłębia, a także dlatego, że kiedy najukochańsza osoba nas zawodzi, wali się
nam całe życie, nasze wewnętrzne dziecko zostaje nagie i bezbronne, wszystko
boli bardziej.”
Akcja niniejszej powieści
rozgrywa się w ciągu jednej nocy, jednak poprzez wspomnienia Ferdynanda, oraz
rozmowy toczone przez niego z rodziną sprawia, że podróżujemy poprzez istotne
dla każdego z nich zdarzenia, które każdego w pewien sposób ukształtowały.
„Rodzina to
kontinuum katastrof wyznaczanych przez śmierci i narodziny. Czas wpycha się w przestanie
między jednymi a drugimi, rzeźbiąc historię. Dlatego bycie członkiem rodziny
oznacza wspólnotę zarówno z żywymi, jak i zmarłymi krewnymi, ze wspomnieniami,
z tym, co mogło być, ale się nie zdarzyło, z rozmowami urwanymi w pół zdania,
które powtarzamy sobie na głos w samotności, przywołując bliskość tych, którzy
już odeszli.”
Powieść została podzielona na cztery
księgi. Każda przedstawia inny etap, w jakim znajduje się rodzina Ferdynanda.
Głównym bohaterem wydaje się być właśnie on, jednak tak naprawdę, to cała jego
rodzina stanowi ciekawe i nieszablonowe grono głównych bohaterów. Mamy zatem
dwie siostry Fera; Silvię i Emmę oraz ich mamę; Amalię. Każde z nich boryka się
ze swoimi problemami, jednak mimo wielu nieporozumień do jakich między nimi
dochodzi, i skrywanego przez każde z nich gniewu i bólu, wszyscy mogą w
trudnych chwilach liczyć na siebie nawzajem. I właśnie w jednym z takich
trudnych momentów znajduje się Fer, rozpoczynając akcję niniejszej powieści.
Fer, po kolacji w gronie
najbliższych, udaje się do kawiarni, gdzie oczekując na wieści w sprawie
swojego psa R, w pewnym momencie niepodziewanie dołącza do niego matka. Amalia,
mająca początkowe objawy choroby Alzhaimera, coraz częściej traci orientację i
nieodmiennie wprawia swoją rodzinę w zażenowanie niektórymi z jej zachowań,
zwłaszcza zbyt szczerymi opiniami wyrażanymi na niemal każdy temat. Z
nieodłączną towarzyszką —
suczką Shirley — zasiada naprzeciwko syna, i próbuje na swój specyficzny sposób
dowiedzieć się, co go gnębi, zadając w końcu najtrudniejsze pytanie — gdzie
jest R?
„Jestem zbyt
zmęczony, a z każdą upływającą minutą, kiedy telefon nie dzwoni, czuję, że
zmniejsza się szansa, że z R jest wszystko w porządku.”
Podczas wspólnego oczekiwania w kawiarni, Fer raz po raz
odpływa myślami do wydarzeń, które wpłynęły na to, kim jest on i jego rodzina.
W ten sposób poznajemy poszczególnych jej członków. Sylvię, która z trudem
przyjmuje fakt, że ich matka zmienia się na ich oczach w małą, nieporadną
dziewczynkę, przeczuwając coraz bardziej zbliżające się to, co nieuniknione dla
każdego człowieka. Emma, skrywająca swoje troski, wciąż przeżywająca
niewyobrażalną stratę, jednocześnie podejmująca kontrowersyjną decyzję, o
której nie chce poinformować najbliższych. Amalia, ekscentryczna i pełna życia
ponad siedemdziesięcioletnia kobieta, która pragnie szczęścia dla swoich
ukochanych, nie zwracając uwagi na to, czy w danej chwili potrzebują pomocy w
jej specyficznym wydaniu, czy też nie.
„Mimo dzielących
nas cieni i blasków, niewyrównanych rachunków i niewywietrzonych zakątków, mimo
wszystkich komplikacji, niezręczności, rozstrojonych klawiszy i zagubionych
fragmentów układanki, którą tworzymy razem, ale także oddzielnie, mama nadal
stanowi ten fragment życia, który traktuję jak pewną oczywistość, czy tego
chcę, czy nie, niezależnie od tego, czy jakość to nazwę i zaakceptuję.”
Podróżując przez wspomnienia razem z Ferem, możemy dostrzec
jak wiele jego rodzina wycierpiała, jak trudno jest żyć bez tych, którzy już
odeszli, i jak wiele pracy włożyli w to, by wspierać się nawzajem w
najtrudniejszych chwilach. W tej powieści, zobaczymy jak różnie, każdy w swoim
czasie i na swój sposób przeżywa żałobę. Jak bardzo potrafimy przywiązać się,
nie tylko do ludzi, ale także do swoich psich przyjaciół i jak wiele kosztuje
nas ich odejście.
„(…) bo opłakiwać
psa to opłakiwać to, co mu dajemy z siebie, z nim odchodzi życie, o którym
nikomu nie mówiliśmy, chwile, których nikt nie widział. Odchodzi strażnik
sekretów i wraz z nim odchodzą także same sekrety, kufer, łamigłówka, którą w
nim skrywamy, a także klucz, tracimy kawałek życia.”
Każdy z nas odnajdzie w tej powieści cząstkę siebie, swojej
rodziny, własnych problemów. „Psia Kość!” to przepiękna lektura, która powinna
być lekturą obowiązkową dla każdego z nas. Z jednej strony przepełniona
melancholią, z drugiej zaś przełamująca smutek zabawnymi anegdotami z życia rodziny Fera.
Jest to naprawdę bardzo mądra i wzruszająca powieść o życiu, rodzinie, przyjaźni,
miłości, przemijaniu i przebaczeniu.
„Boże (…) Jak
kiepsko się słyszymy, kiedy słuchamy tylko tego, co nie boli.”
To plejada emocjonalnych barw, jakim jest życie, bowiem
zmienia się ono niczym pogoda. Styl Alejandro Palomasa sprawia, że wsiąkamy w
przedstawianą nam historię i zostajemy porwani przez bogaty bukiet słów,
przeżywając tę noc wspólnie z bohaterami, by o poranku dostrzec wschód słońca. Ta
książka to jeden, wielki życiowy cytat. To historia z morałem, wskazująca
czytelnikowi, by uważnie rozejrzał wokół, bo to, co w życiu jest naprawdę ważne
mamy tuż pod samym nosem, czy to ludzkim, czy psim. Polecam Wam tę książkę z
całego zaczytanego serducha.
Lily
Moja ocena: 6/6 psich łapek ;)
0 komentarze