Przedpremierowa recenzja "Mikołaja na zamówienie" Jeniki Snow i Jordan Marie [Lily]

listopada 09, 2018





Tytuł: „Mikołaj na zamówienie”
Autor: Jenika Snow i Jordan Marie
Tłumaczenie: Gabriela Iwasyk
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 16.11.2018
Ilość stron: 152
Opis Wydawcy:  Firma Nicka spełnia niegrzeczne fantazje swoich klientów. Jednak ich usługi nie wykraczają poza uwodzenie i flirt. Kiedy Nick dostaje zlecenie, żeby udawać świętego Mikołaja i spełnić fantazję klientki, myśli, że to zadanie jakich wiele. Jednak szybko okaże się, że kobieta, która otworzy mu drzwi, będzie także spełnieniem jego erotycznej fantazji. Ich gorący wieczór z motywem świątecznym stanie się dla obojga niezapomnianym przeżyciem…


~*~*~*~


„Mikołaj na zamówienie” to twórczość dwóch, zupełnie mi nieznanych pisarek, Jeniki Snow i Jordan Marie. Powiem szczerze — ta książka powaliła mnie na kolana, dosłownie i to niestety, nie pozytywnie. Dawno nie trzymałam w dłoniach „świątecznego romansu”, w którym większość historii stanowiłby opis seksu dwóch, obcych sobie ludzi.



Zacznijmy jednak od początku. Holly usiłuje robić świąteczne zakupy, jednak zostaje stratowana przez zapalczywych miłośników Świąt. Już z pierwszych zdań wynika, że główna bohaterka za Bożym Narodzeniem nie przepada. Dlaczego? Tego już się nie dowiemy.

Pora zatem na Nicka. To pełnokrwisty mężczyzna, pewny siebie i swojego seksapilu, będący właścicielem dobrze prosperującej firmy spełniającej najróżniejsze fantazje, najczęściej zapewne kobiece.


„— Święty Mikołaj chyba nie powinien palić… (…)
— Słoneczko, Święty Mikołaj robi mnóstwo rzeczy, których nie powinien robić.”


Holly poznaje Nicka przez przypadek w Central Parku, kiedy dziewczyna próbuje dojść do siebie po starciu z kobietą ogarniętą świątecznym szałem, zaś Nick, zastępuje kolegę, którego zadaniem było spełnienie marzenia nowej klientki o randce z Mikołajem. Myśląc, że to właśnie Holly jest ową klientką, mężczyzna ubrany w czerwony kostium rozpoczyna flirt, który szybko zmienia się w… Cóż, uznajmy po prostu, że główni bohaterowie błyskawicznie trafiają do luksusowego apartamentu.

Rozwój uczucia pomiędzy dwójką bohaterów jest równie błyskawiczny, jak dotarcie przez nich do wspomnianego apartamentu, gdzie następują, mniej więcej, pięćdziesiąt dwie strony opisu ich seksualnych manewrów. Tak, policzyłam, gdyż nie dowierzałam po lekturze tej książki, że cała fabuła, która mogłaby zapoczątkować „coś więcej” w tej historii, zmieściła się na kilkunastu końcowych stronach. Cała reszta „Mikołaja na zamówienie” to opis seksualnych wygibasów Holly i Nicka.


„— Nie masz na sobie bielizny. — Jest wyraźnie zaskoczona.
— Mikołaj lubi, kiedy jego dzwoneczki mogą swobodnie brzęczeć…”


Co można powiedzieć o szczątkowej fabule tej krótkiej opowieści? Niestety niewiele, gdyż dostajemy bardzo zdawkowe informacje. Dopiero pod koniec książki dowiadujemy się na przykład, że Holly jest prawnikiem, a kancelaria w której pracuje obsługuje właśnie firmę należącą do Nicka. Główny bohater dodatkowo sponsorował kampanię senatorską syna właściciela kancelarii. Otrzymujemy jeszcze w prezencie Michalea, kolegę z pracy Holly, który się w niej podkochuje i uważa za swoją dziewczynę, choć dziewczyna stara się nie zwracać na niego większej uwagi. Cóż więcej? Otóż, nic. To by było na tyle. Żaden z powyższych wątków nie został bowiem w żaden sposób rozwinięty. 


„To przez nią złamałem swoją zasadę numer jeden: żadnych romansów z klientkami.”


Naprawdę wielka szkoda, że autorki nie wysiliły się choć trochę i nie rozbudowały historii Holly i Nicka, gdyż pewne elementy mogłyby nieco podbudować tę dość płytką historię. Niestety, wyszło jak wyszło, czyli krótkie opowiadanie „erotyczne” na niskim poziomie, bez większego fabularnego tła.

Przyznam, że dawno nie byłam tak zawiedziona książką. Miałam nadzieję na przyjemny świąteczny romans, którego niestety nie uświadczyłam. Znalazłam jeden pozytyw — jest to krótka opowiastka, zatem i przygoda z tą treścią zawarła się w jednej godzinie przy kubku kawy. Myślę, że czytelnicy,  którzy lubią pikantne opisy i bardzo lekkie treści, mogą być zadowoleni z lektury.


Lily




Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Kobiece. 


You Might Also Like

0 komentarze

Dołącz do nas na Facebooku!

Instagram

Subscribe