„Gliniarz” Laurelin Paige, Sierra Simone — duet, którego nie można przegapić [Lily]
października 07, 2018
Tytuł:
„Gliniarz”
Autor:
Laurelin Paige i Sierra Simone
Rok
wydania: 2018
Wydawnictwo:
Kobiece
Opis
Wydawcy: Livia Ward
niedługo skończy trzydzieści lat i bardzo chciałaby zostać mamą. Jednak na
horyzoncie nie ma żadnego sensownego kandydata na tatusia. Kiedy więc seksowny
oficer Kelly wyraźnie chce ją mieć jak najszybciej w swoim ramionach, Livia
zawiera z nim układ. Dostanie kilka niezobowiązujących, seksownych nocy, a w
zamian za to spełni jej marzenie o dziecku.
~*~*~*~
Duetu Laurelin Paige i Sierry Simone nie
było mi dane jeszcze poznać, lecz po lekturze „Gliniarza” jestem skłonna, by
zerknąć na inne historie napisane przez obie Panie.
Historia może wydawać się banalna.
Romans, jakich wiele — przystojny mężczyzna, który spotyka na swojej drodze
uroczą, acz wojowniczą kobietę i od razu pała względem niej obezwładniającym
pożądaniem. Dziewczyna, także odwzajemnia odczucia wobec spotkanego, przy
okazji niesienia pomocy swojej młodej znajomej, gliniarza.
Opowieść,
którą przedstawiły Laurelin Paige i Sierra Simone, nie jest tylko romansem ze
sporą ilością gorącego seksu oraz znaczną dawką humoru, ale również czymś
więcej, co możemy wyczytać pomiędzy wierszami. Mamy bowiem dwoje dorosłych
ludzi, z których każde pragnie czegoś innego w życiu, a przynajmniej to właśnie
usiłują sobie wmówić.
Zatem,
Livia Ward, u progu trzydziestych urodzin, wielokrotnie dotkliwie zraniona
przez mężczyzn postanawia, że to, czego pragnie najbardziej, to dziecko, a nie
kolejne rozczarowanie związkiem. Potrzebuje jedynie „dawcy”, który spełni jej
marzenie o sprowadzeniu na świat istoty, która zajęłaby puste miejsce, coraz
dotkliwiej wypełniane przez uczucie osamotnienia.
Z
kolei Chase Kelly, to gliniarz o silnym charakterze i poczuciu sprawiedliwości.
Dąży do tego, by policjanci pełnili swoje obowiązki w zgodzie z przepisami, ale
i w poczuciu bezpieczeństwa na tyle, na ile ta praca im pozwala. I tak, Chase
rozpoczyna walkę o kamery w umundurowaniu funkcjonariuszy, by zarówno
obywatele, jak i policjanci mieli poczucie większego bezpieczeństwa. Niespodziewanie
z pomocą przychodzi mu Livia, która z równą mocą co Chase angażuje się w sprawę.
Kiedy
oboje poznają się przy okazji interwencji, jaką przeprowadza Chase przed jedną
ze szkół, Livia imponuje mężczyźnie odwagą i poczuciem sprawiedliwości, które
sam także głęboko ceni. Dziewczyna broni bowiem swoją młodą, bo zaledwie czternastoletnią,
przyjaciółkę Ryan — aktywistkę walczącą z naginaniem praw
i nie zgadzającą się na dyskryminację w szkole, co stanowi liczne problemy
nastolatki, oraz nieustanne wyciąganie jej z kłopotów przez Livię.
Gdy
Chase zaprasza, po udanym odesłaniu młodej aktywistki na lekcje, Livię na
kolację, ta początkowo odmawia, jednak uparty funkcjonariusz w końcu uzyskuje
to, czego pragnie, choć nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co też zaproponuje
mu w zamian urocza bibliotekarka.
„— No dobrze, mów. Czego chcesz, Livio?
— Chcę dziecka — odpowiada najspokojniej w świecie. — I chcę,
żebyś to ty je spłodził.”
Od
chwili, gdy tę dwójkę połączy umowa, na mocy której Chase zobowiąże się
zapłodnić Livię, nie roszcząc sobie praw do dziecka, nic nie będzie takie, jak
pierwotnie oboje zakładali. Bohaterowie zaczynają bowiem zastanawiać się, czy
to był na pewno dobry pomysł. Główni bohaterowie, zwłaszcza Livia, usilnie
starają się trzymać tego, że nic ich nie łączy poza dążeniem do zapłodnienia.
Jednak, jak to w życiu bywa, uczucia wkradają się często nieproszone, burząc
nam z góry powzięte plany.
Z
kolei przemyślenia Livii o przekroczeniu magicznej granicy, jaką jest
trzydziestka, wywoływało u mnie niejednokrotnie wybuch rozbawienia, i reakcję
podobną do jej przyjaciółki, a jednocześnie siostry Chase’a, Megan. Choć
doskonale rozumiem podsumowanie, jakiego dokonuje Livia, to jednak myślenie, że
trzydzieści lat oznacza spanie z Kostuchą przy boku, bawiło mnie przez aż do
końca książki. :D Lekko dramatyzująca Livia odkrywa jednak, przy pomocy
funkcjonariusza Kelly’ego, że wcale nie jest taka stara i ma w sobie więcej
życia, niż do tej pory sądziła.
„Wychodzi na to, że jeśli mam mieć
dziecko, to powinnam postarać się o nie, zanim w dniu trzydziestych urodzin do
moich drzwi zapuka anioł śmierci.”
Przyznam,
że spodziewałam się typowego romansu, jak zwykle, z wielością scen „łóżkowych”.
I faktycznie, jest ich sporo, lecz nie dominują nad całą historią. Mamy tu
walkę o bezpieczeństwo funkcjonariuszy policji i bój o kamery w mundurach, co w
USA wzbudzało bardzo wiele sprzecznych emocji w społeczeństwie. Jest i dążenie
do macierzyństwa oraz radzenie sobie z rozczarowaniami, jakie były udziałem
Livi. Mamy także obraz nauki ponownego zaufania, a także tego, że może nas
spotkać szczęście i miłość nawet wówczas, gdy już straciliśmy nadzieję.
To,
co mnie w tej książce jeszcze zaskoczyło, i to pozytywnie, to poczucie humoru
autorek. Wiele razy, gdy czułam nostalgię wykradającą się ukradkiem zza kartek,
nagle kilka zdań rozwiewało te przygnębiające uczucie i rozluźniały atmosferę,
pozwalając na szczere rozbawienie.
„— Kelly! — grzmi Gutierrez. — Odczep się od tego telefonu. A tak
konkretnie, to ile kobiet musisz obsłużyć w ciągu dnia, żeby móc usiedzieć
spokojnie na tyłku?
— Melduję, szefowo, że tak konkretnie to tylko jedną. Już prawie
miesiąc mija, jak jedną.
Gutierez zatrzymuje samochód, a potem powoli odwraca głowę, żeby
mi się lepiej przyjrzeć. Szczęka jej dosłownie opadła, aż się zastanawiam, czy
nie powinienem poczuć się tym trochę urażony.”
„Gliniarz”
jest historią, która może przytrafić się niejednemu i niejednej z nas. Kobieta,
która pragnie dziecka, jednocześnie obawiając się związku z mężczyzną, by
ponownie nie zaznać rozczarowania i cierpienia. Mężczyzna, który uważa, że
lepiej będzie się nie wiązać, by nie narażać ukochanych osób na ból straty i
ogrom obrzydliwości świata, z którymi styka się niemal każdego dnia. Tak
naprawdę nie ma tu ideałów, a jedynie ludzie z krwi i kości, którzy mają swoje
blizny, swoje potwory, z którymi starają się walczyć, tak jak potrafią, często
zapominając, jak wiele odwagi w nich drzemie, dopóki ktoś inny im tego nie
wskaże.
Nie
jest to zwykły romans, lecz książka, która pozostawia nas z uśmiechem na ustach
i myślą, że mimo obaw, które pewnie niejeden i niejedna z nas ma, warto
odnaleźć w sobie odwagę i zrobić krok do przodu w nieznane. Może się bowiem
okazać, że nie runiemy w przepaść, lecz przejdziemy nad nią po moście, który
choć zachwieje się niejednokrotnie, to poprowadzi nas ku nieoczekiwanej drugiej
stronie. Los bywa przewrotny, a bohaterowie wykreowani przez autorki pokazali,
jak bardzo. Ten, kto nie próbuje wstać, nie upadnie, lecz i nie nauczy się
chodzić.
Mam
nadzieję, że ta książka spodoba się także i Wam. Ja ją polecam ze szczerego serducha
na te coraz bardziej chłodne i szare dni, by rozjaśniła je uśmiechem i wlała
nieco nadziei w Wasze czytelnicze dusze. ;)
Lily
Moja ocena: 6/6
Za egzemplarz książki ogromnie dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
0 komentarze