Świetna komedia kryminalna Aleksandry Rumin "Zbrodnia i Karaś" [Lily]
maja 30, 2019
Autor:
Aleksandra Rumin
Wydawnictwo:
Initium
Ilość
stron: 304
Rok
wydania: 2019
Opis wydawcy: Na terenie kampusu Uniwersytetu Kardynała
Stefana Wyszyńskiego w Warszawie dwie sprzątaczki znajdują ciało
Ernesta Karasia, znienawidzonego przez współpracowników i
studentów profesora. Gdy wykładowca wydawał ostatnie tchnienie, w
budynku Wydziału Nauk Historycznych i Społecznych przebywało tylko
dziesięć osób: czy którejś z nich mogło zależeć na usunięciu
Karasia? A może po prostu doszło do nieszczęśliwego wypadku? Tak
byłoby lepiej dla wszystkich zainteresowanych i samej uczelni, bo
skandal mógłby zniszczyć jej i tak nienajlepszą opinię...
„Zbrodnia i Karaś” Aleksandry Rumin to brawurowo napisana, pełna
absurdalnego humoru powieść, która łączy elementu kryminału z
satyrą na środowisko uniwersyteckie. Zawrotne tempo,
nieprawdopodobne zbiegi okoliczności i galeria bohaterów – z
kotem Stefanem na czele – sprawiają, że nie można się od niej
oderwać. Barwne perypetie wsysają niczym błoto na drodze do
budynków UKSW przy ulicy Wóycickiego w roku 2006.
~*~*~*~
Kryminały uwielbiam od lat, jednak od jakiegoś czasu, coraz
częściej sięgam po komedie kryminalne. Taką właśnie jest
książka pt. „Zbrodnia i Karaś” Aleksandry Rumin. Trzymająca w
napięciu, zabawna, napisana z przymrożeniem oka, satyryczna
historia wciąga czytelnika już od pierwszych stron.
Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie umiera
w niewyjaśnionych okolicznościach Ernest Karaś. Profesor, za
którym dosłownie nikt nie przepada, nawet kot – Stefan –
snujący się po korytarzach. Pomimo uznania przez policję, iż był
to nieszczęśliwy wypadek, nikt w to nie wierzy. W chwili, gdy
zginął Karaś, na uczelni było jedynie dziesięć osób. Wydaje
się jednak, że każdy ma zarówno alibi na czas śmierci profesora,
jak i motyw, by pozbyć się go raz na zawsze.
„Nie był złym człowiekiem, Karaś przekonywał sam siebie, po
prostu umiał korzystać z okazji, a na UKSW okazje same pchały się
w ręce.”
Na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych pojawia się także
duch, którego, o zgrozo, widzi nieszczęsny Stefan z przerażeniem
umykając przez człowiekiem, któremu wszyscy, łącznie z matką,
życzyli jak najszybszego zejścia z tego łez padołu.
„Ogarnęła go wściekłość. (…) Ernest Karaś był duchem.”
Kiedy na kampusie zjawia się ekipa telewizyjna, jedna ze
sprzątaczek, które znalazły pierwsze ciało profesora pisze
kryminał, którego podwalinę stanowiło prywatne dochodzenie
podjęte przez byłych współpracowników Ernesta, cały plan
dziekana, by zamieść zgon Karasia pod dywan, zaczyna się sypać.
Sprawa śmierci na uczelni ponownie wraca do łask policji...
„Dziekan kazał powiesić kartkę, że jest wyciek gazu i zajęć
nie będzie. Na początku, żeby nie wywoływać paniki, chciał
napisać, że trwają prace remontowe, ale w to nikt by nie uwierzył.
Wyciek wydawał się bardziej prawdopodobny, nawet więcej niż
prawdopodobny! Tylko cudem nie doszło jeszcze do tragedii, bo
instalacja liczyła sobie więcej lat od niego.”
Na uwagę z pewnością zasługują postaci wykreowane przez
Aleksandrę Rumin. Mamy w tej książce całą plejadę gwiazd. Każdy
bohater jest specyficzny, wyrazisty, wyjątkowy i niezwykle barwny, a
to w jak wysmakowany wręcz sposób autorka opisuje ich życiorysy i
nadaje rys charakterologiczny sprawia, że niniejsza fabuła jest
spójna i porywająca.
Mamy zatem między innymi, Pięknego Michała, czyli profesora,
którego odwieczną bolączką jest uroda amanta, Jadwigę,
sprzątaczkę znającą meandry życia, pragnąca pomóc swojej
nowej, młodej współpracownicy Anieli – niespełnionej magister
politologii, Trefnego Bolka – absolwent UKSW, menel i twórca wielu
prac licencjackich, magisterskich i wielu innych, no i oczywiście
kot Stefan, jedyny, który widzi ducha Karasia. To tylko niektórzy z
bardzo intrygujących osób, które poznajemy podczas lektury.
„Gardził ludźmi!
Ich towarzystwo znosił tylko z musu i niewyobrażalnego wręcz
lenistwa. Uwielbiał, kiedy mu usługiwali. Był panem, a oni jego
poddanymi.”
Książkę czytało mi się niezmiernie szybko. Fabuła poprowadzona
została w narracji trzecioosobowej, jednak z kilku punktów
widzenia. Dzięki temu zabiegowi, mamy okazję poznać wszystkich
bohaterów powieści i, albo ich polubić, albo wręcz przeciwnie.
Niewątpliwie, historia jest napisana w tak lekki i niewymuszony
sposób, że praktycznie przepływało się przez kolejne strony. Co
i rusz zanosiłam się śmiechem, bo musicie wiedzieć, że ta
historia jest genialną wręcz satyrą środowiska uniwersyteckiego.
Przez chwilę poczułam się tak, jakbym ponownie była na uczelni i
wysłuchiwała anegdotek na ten temat. :D
Jeżeli macie ochotę na komedię kryminalną, to wierzcie mi, to
będzie świetny wybór. Świetnie poprowadzona fabuła, zabawne
dialogi i nietuzinkowi bohaterowie, a wszystko to okraszone
tajemniczą zagadką zgonu znienawidzonego profesora. Z całą
pewnością będę wyglądać kolejnych powieści Aleksandry Rumin,
która ma prawdziwy talent do rozbawiania czytelnika nawet w obliczu
śmierci. ;)
Moja ocena: 5/6
Lily
Za możliwość przeczytania niniejszej książki dziękuję
Wydawnictwu Initium.
0 komentarze