Tomasz Mróz w paranormalnym kryminale "Dziecięce zabawy" [Lily]
lipca 29, 2018
Tytuł: „Dziecięce
zabawy”
Autor: Tomasz Mróz
Gatunek: pogranicze
kryminału, akcji i science fiction
Wydawnictwo: Videograf
Opis Wydawcy: Rok
1967 był pełen wstrząsających wydarzeń. Trzej jedenastoletni chłopcy zostali
zamordowani w bestialski sposób przez sprawcę nazwanego „Wampirem z Kopalni”,
który po ujęciu stwierdził jedynie, że zbrodnie były wynikiem pomyłki, nie
tłumacząc głębiej motywów postępowania. Ciało czwartej, dorosłej ofiary
wspomnianej przez „Wampira” zniknęło bez śladu. Po latach znowu grasuje w
miasteczku seryjny morderca, usuwając ze świata ludzi, którzy w 1967 byli
rówieśnikami zamordowanych. Kolejne zabójstwa są wzorowane na tych sprzed kilku
dekad. Śledztwo wydaje się prowadzić donikąd. Ślady stają się zagmatwane, a w
zdarzeniach nie można się doszukać logiki. Na horyzoncie zdarzeń pojawiają się
również niespodziewanie dziwne postacie: milioner Bratkiewicz, który twierdzi,
że jest synem zaginionej ofiary „Wampira”, oraz piękna Catherine.
Niewiarygodne, na pierwszy rzut oka przypadkowe fakty łączą się ostatecznie w
logiczną całość. Czy można oddać swoje życie w imię przyjaźni? Jak mocno
dążenie do bogactwa jest w stanie wypalić ludzką duszę? Czy zemsta może stać
się motywem przewodnim na całe życie? Odpowiedź na te pytania staje się kluczem
do rozwiązania zagadki. Powieść Tomasza Mroza to historia kryminalna z
elementami grozy. Pomimo że treść opisuje zdarzenia z gruntu mroczne, to autor,
swoim zwyczajem, nie stroni od ironicznych obserwacji rzeczywistości. Wszystko
łączy się w zgrabną całość, która dostarcza zarówno emocji, jak i refleksji
odnośnie do motywacji napędzającej ludzkie działania.
~*~*~*~
Tytuł „Dziecięce
zabawy” Tomasza Mroza, jak również opis na okładce od razu mnie zaciekawił.
Pomyślałam, że będzie to świetny kryminał. I faktycznie, byłby taki, gdyby nie
fakt, że przez pierwsze, mniej więcej sto stron, byłam strasznie znudzona
fabułą, która ciągnęła się strasznie opornie do przodu. Książkę zrehabilitowały
pozostałe prawie dwieście kart na których powstała historia łącząca kryminał ze zjawiskami pozaziemskimi. Nagle wkroczyłam w mroczne wnętrze fabuły nakreślonej
przez autora. Po skończonej lekturze, szczerze żałowałam, że nie była ona tak
wciągająca od początku, ale cóż… Przejdźmy do konkretów. :D
Już na początku mamy
przekazane wokół czego będzie kręciła się cała akcja, mianowicie wokół
szatańskiego złota skradzionego przez dwóch mężczyzn. Każdy posiadacz złota
zostaje zabity w imię bogactwa. Stąd zapewne wzięła się jego nazwa. Morderstwo
wspólnika złodzieja, a później trzech jedenastoletnich chłopców stanowiło
źródło, wręcz katalizator, wydarzeń mających miejsce około czterdziestu lat później.
„Zgodnie
ze swoją diabelską naturą złoto pochłonęło kolejne ludzkie istnienie.”
Wstęp jest
retrospekcją, momentem zajrzenia do przeszłości i zdarzeń, które miały wówczas
miejsce. Następnie trafiamy do teraźniejszości, gdzie głównym miejscem akcji
jest komisariat policji oraz miejsca kolejnych przestępstw. Już na początku
lektury wiedziałam, a całość tylko mnie w tym utwierdziła, że gdyby opowieść o „szatańskim
złocie” autor zamieścił na końcu książki, dałoby dużo lepszy efekt. Niestety
ten fragment spowodował, że naprawdę nie potrzeba głębiej się zastanawiać, by
odkryć co się wydarzy. Wielu zwrotów akcji, tudzież zaskoczenia wydarzeniami
raczej nawet mniej uważny czytelnik nie uświadczy.
W książce napotykamy
jednak na kilkoro ciekawych postaci, przy czym wydaje się, że głównym bohaterem
jest komisarz Przytuła. Pulchny policjant, który wydaje się nieraz ciapowaty,
innym zaś razem całkiem niezłym i zmyślnym śledczym. Często ma się wrażenie, że
jest typowym w mentalności polskiej policjantem, który ma problem ze
znalezieniem skradzionego roweru spod bloku, a co dopiero mordercy. W innych
zaś momentach, czuje się jakby to była tylko maska codzienności pod którą
skrywa się przenikliwy i analityczny umysł. Jego sympatyczna powierzchowność niejednokrotnie
daje mu możliwość wydobycia informacji tam, gdzie wydaje się to trudne do
osiągnięcia — jak choćby od bywalców „ławeczki”. Od razu na myśl przyszła mi
słynna już ławeczka z serialu „Ranczo”. :D Takich skojarzeń jest więcej, choćby
znany pewnie wszystkim czytelnikom z „Władcy Pierścieni” Golum i jego szaleńcze
poczucie własności pierścienia wykutego w Mordorze. Tu również mamy do czynienia
z takim zachowaniem. I na koniec podwładni komisarza, Wróżka i Mierczak stanowiący
barwne dopełnienie opisywanej posterunkowej codzienności znacznie podnosi ocenę
całości książki.
Rzeczoną codzienność
dostajemy właśnie przez pierwszą setkę stron, przeplataną problemami
nadchodzącego egzaminu sprawnościowego, kolejnymi trupami oraz przybyciem kobiety
z przeszłości komisarza. Na komendzie bowiem pojawia się była narzeczona
Przytuły — Jadwiga — która niespodziewanie otrzymuje szansę, by zemścić się na
mężczyźnie, który w przeszłości nią wzgardził. Przeprowadza zatem dość
specyficzne szkolenie antymobbingowe, siejąc zamęt w strukturach posterunku
oraz rozpacz policjantów. Komendant ucieka z ewentualnego miejsca „tortur”
zostawiając na straży swoich nieustraszonych podkomendnych. Niestety,
policjanci muszą się skupić, nie tylko na odpieraniu ataku ze strony pani
podinspektor, ale jeszcze złapać mordercę, który gromadzi na swym koncie coraz
więcej ofiar.
„Policjanci
zastygli na moment w milczeniu, pomimo że wizyta była zapowiedziana. Nawet
wygadany Przytuła zapomniał na moment języka w gębie.
—
Jadwinia? — wystękał w końcu, a jego twarz wyrażała zamęt w jego głowie.
Podszedł
bliżej przybyłej, jednak ta nie wyciągnęła ręki na powitanie. Widać było, że
zna ona komisarza i raczej nie wspomina miło.
—
Przytuła? — Była równie zaskoczona, jak policjanci. — Jak ty wyglądasz? Gruby
jak beczka!”
Mimo, iż nie zajęło mi
dużo czasu odkrycie, kto zabija, jak również motyw tych morderstw nie stanowił
wielkiej tajemnicy, nie chciałabym spojlerować, gdyż zapewne wielu będzie
zadowolonych z książki i wolałoby samodzielnie odkrywać fabułę. Co zatem
przemawia za tą lekturą? Przede wszystkim jest, tak czysto na gruncie polskim,
po prostu zabawna, mimo iż jest utrzymana w konwencji kryminału. Ukazanie pracy
policjantów w niewielkim komisariacie, tego w jaki sposób powiązania ze światem
biznesu i osobami na określonych stanowiskach ułatwia życie oraz wykreowanie
bohaterów z którymi nie sposób nie sympatyzować oraz ironiczne poczucie humoru
autora, może się podobać. Osobiście uważam, że gdyby początek książki został
bardziej przemyślany, dużo lepiej bym się bawiła przy tej lekturze, ale koniec
końców mogę uznać „Dziecięce zabawy” jako nawet ciekawie napisany kryminał z
wątkiem zjawisk nadprzyrodzonych.
„(…)Większość
ludzi to wzrokowcy. Niby nic nie pamiętają, a jak widzą obrazek, bęc, klapki
spadają z oczu. Właściwie to możemy ogłosić sukces. Złapany ptaszek trzepocze
się w klatce, lecz karząca ręka sprawiedliwości… — Wróżka zacisnął drugą dłoń i
pogroził niewidzialnemu wrogowi. Chyba uważał siebie za lokalne uosobienie
Temidy. — Ona dosięgnie każdego łotra. Oj, już on nas popamięta, jakem
Wruszkowski.
Wróżka
najwyraźniej wybrał Onufrego Zagłobę jako idola. (…)
—
Chyba za wcześnie na gratulacje — wymamrotał. Wróżka zastygł w pół ruchu.
Spojrzał ze zdziwieniem na szefa. Ten wyjaśnił: — Mierczak znalazł przed chwilą
martwego (…), z workiem na głowie.
—
O, Jezu!
„Lokalna
Temida” opadła z jękiem na krzesło. Upuszczony z rąk portret (…) sfrunął na
podłogę. Entuzjazm wyparował bez śladu, powróciła szara rzeczywistość.”
I właśnie wplecenie w
fabułę wątku sił nadprzyrodzonych zasługuje na docenienie. I tu akurat byłam
zaskoczona tym, kto okazał się być osobami spoza ziemskiego padołu i jaki był
ich udział w wydarzeniach i tych bieżących, jak również w przeszłości. Ten
zabieg był udany i z całą pewnością ubarwił historię.
Nie można się
przyczepić również do języka, bo ten jest na wysokim poziomie. Styl autora był
dla mnie nieco toporny. Długie opisy, niekiedy zupełnie zbędne i nie wnoszące
wiele do samej akcji, trochę męczyły, psując nastrój grozy i oczekiwania, jakie
powinny towarzyszyć czytelnikowi przy tym gatunku. Dopiero, jak już wspomniałam
wcześniej, po setnej stronie, wydawało mi się, jakby twórca „wyluzował” i dał
się ponieść historii, którą pragnął przedstawić. Nagle, fabuła wciągnęła mnie
tak, jak powinna od pierwszych stron i to, koniec końców dało ogólną
satysfakcję z lektury.
Na uznanie zasługuje z
pewnością przesłanie, jakie niesie ze sobą powieść. Czy w imię bogactwa warto
poświęcić wszystko, swoje człowieczeństwo, rodzinę, przyjaciół? Czy zemsta
naprawdę daje ukojenie, czy też pozostawia w sobie pustkę, której nie sposób zapełnić?
Czytając uważnie, możemy zastanowić się nad kwestiami poruszanymi przez autora,
które bardzo trafnie, moim zdaniem podsumowuje poniższy cytat:
„Odchylił
zarzuconą na skarb płachtę i zapatrzył się w przyniesione złoto. Czy to jest aż
tak cenne, żeby opuścić przyjaciół, zabijać ludzi, zdradzać, rezygnować z
wszystkiego innego? Potem dopadło go inne pytanie. Czy jakiekolwiek działania
ludzkie, choćby i pełne podłości oraz zdrady, sprzedawanie się za pieniądze lub
dla idei, czy to jest naprawdę warte zemsty i poświęcenia jej życia? (…) Co
dalej? Słowa wiedźmy wróciły proroctwem niczym bumerang. Był stary i zmęczony.
Jak teraz żyć na tych zgliszczach?”
Jeśli zatem na ogół nie
zaczytujecie się w kryminałach i po prostu chcecie się nieco pośmiać, przy czym
odkryć, że nie tylko ludzie chadzają po wymyślonym przez autora świecie
wchodząc w paradę bohaterom, to spokojnie możecie sięgnąć po tę lekturę.
Fajerwerków raczej nie należy się spodziewać, ale jeśli przebrniecie przez
mozolnie toczącą się do przodu pierwszą setkę, to pewnie uśmiechniecie się
nawet przy końcu, stwierdzając, że nawet było fajnie spotkać się z Przytułą i
jego podwładnymi. :) Ja najbardziej doceniłam nie samą historię, która jak już
wiecie zaciekawiła mnie dopiero po pewnym czasie, lecz jej przesłanie. Czy
warto zatem sięgnąć po „Dziecięce zabawy” Tomasza Mroza? Moim zdaniem, pomimo
pewnych potknięć po drodze, warto zagłębić się w tej lekturze. ;)
„Oczy
świeciły mu się radością. Diabelskie złoto swoim zwyczajem przyciągnęło już
nową ofiarę, która jeszcze nieświadoma ogromu nieszczęść, które na nią spadną,
szykowała kryjówkę na niespodziewanie znalezione bogactwo.”
Lily
Moja ocena: 4/6
Moja ocena: 4/6
Za możliwość przeczytania niniejszej książki dziękuję bardzo Wydawnictwu Videograf
0 komentarze