"Trzy razy M" Justyna Chrobak [Lily]
marca 16, 2019
Tytuł: „Trzy razy M”
Autor:
Justyna Chrobak
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
Wydania: 2019
Ilość stron: 320
Opis Wydawcy: Nikt nie
potrafi bezbłędnie zaprojektować sobie życia.
Kiedy życie 27-letniej Małgosi
rozpada się w drobny mak, dziewczyna postanawia raz na zawsze odciąć
się od przeszłości. Wyjeżdża z Wrocławia i zatrzymuje się u
starszej siostry, która pomaga jej stanąć na nogi. Nowe otoczenie,
nowi ludzie, nowa praca... Małgosia czuje, że właśnie rozpoczyna
się kolejny rozdział jej życia i jest z tego dumna. Nawet
niesympatyczny szef nie stanowi dla niej większego problemu. Ale jak
to zwykle z przeszłością bywa, ta lubi powracać w najmniej
odpowiednich momentach. Dlatego pewnego dnia dziewczyna będzie
musiała raz jeszcze spojrzeć w twarz mężczyźnie, od którego
starała się uciec...
Czy to, co wywalczyła dla siebie w
nowym miejscu, przepadnie? Czy czarne chmury, które się nad nią
zbierają, przyniosą w końcu oczyszczającą burzę?
~*~*~*~
Bardzo brakowało mi romansu, w którym fabuła nie będzie oscylowała wyłącznie wokół seksu. „Trzy razy M” stanowiło dla mnie powiew wiosny – świeża, przyjemna i piękna.
Historia może i nie jest wyjątkowo oryginalna, bo i o taką, nie łudźmy się, dziś szalenie trudno, zwłaszcza w gatunku jakim jest romans. Można powiedzieć, że już o wszystkim pisano. :D A jednak, mimo wszystko, z ciekawością śledziłam historię dwudziestosiedmioletniej Małgosi i jej walki z przeciwnościami, by stanąć na nogi i ponownie spróbować zaufać, że będzie jeszcze szczęśliwa.
Małgorzata niespodziewanie opuszcza Wrocław oraz niewiernego i zakłamanego partnera. Zatrzymuje się u siostry, która pomaga Małgosi rozpocząć nowe życie w Bielsku-Białej. Choć pierwsze dni są dla głównej bohaterski depresyjne przez brak pracy, mieszkania, rozstania z mężczyzną, którego kochała, Kasia cały czas podnosi ją na duchu i motywuje do wzięcia się w garść. Kiedy w końcu dziewczyna postanawia osobiście poroznosić CV. Szczęście się do niej uśmiecha już pierwszego dnia. Małgosia trafia do firmy zajmującej się architekturą krajobrazu Korzyński&Brzozowski.
Dziewczyna ma nieszczęście już wcześniej wpaść na jednego ze współwłaścicieli, Mikołaja Brzozowskiego. Nie zrobiwszy na nim wówczas dobrego wrażenia, Małgosia obawia się, że nie zabawi długo w nowej pracy. Humorzasty szef mimo wszystko sprawia, że dziewczyna chce pokazać, na ile ją stać. Jej sytuacja ulega zmianie, gdy okazuje się, iż ma ona coś więcej do zaprezentowania, niż ładną buzię. Ratując ważny dla firmy projekt, dostaje stałe miejsce i widoki na upragniony nowy start. Mimo iż wydaje się, że życie Gosi powoli zaczyna się układać, historia skomplikuje się, gdy na horyzoncie pojawią się sprawy z jej przeszłości, zagrażające dopiero co z trudem uporządkowanemu życiu. Do tego, niespodziewanie o jej względy zacznie się starać dwóch przystojnych szefów…
Postać Małgosi na początku mnie denerwowała. Wydała mi się jęczącą dziewczynką, a nie dorosłą kobietą, która całe swoje szczęście powierza mężczyźnie. Gdy zabraknie tego jednego elementu, nagle wszystko się wali, a dziewczyna zamiera… Na szczęście tylko na chwilę. Jest niewątpliwie ambitna i potrafi walczyć o swoje życie. Zatem, po kilku stronach, zaczęłam jej współczuć, by następnie kibicować w dążeniu do pokazania swoim szefom, a zwłaszcza jednemu z nich, że jest wartościową osobą dla firmy. Nie jest łatwo pozbierać się po zdradzie człowieka, z którym planowało się spędzenie reszty życia, a jednak Gosia, krok po kroku, uświadamia sobie, że to nie jej były partner stanowi o jej wartości.
Męscy bohaterowie są równie dobrze wykreowani, jak i Gosia, choć akurat oni od razu zyskali moją sympatię. :D Cóż poradzę, mam słabość do tych dwóch panów. ;) Autorka ukazała nam Marcina i Mikołaja poprzez kontrast pomiędzy nimi. Mikołaj – energiczny, pełen pasji i miłości do tego, co robi. Z kolei Marcin – spokojny i racjonalny, który stanowi niejako głos rozsądku w firmie. Obaj nadają tempa historii i powodują, że z ciekawością czytelnik śledzi ich poczynania, zarówno na gruncie zawodowym, jak i prywatnym. Protagonista zaś, którego osoba nie jest akurat zaskoczeniem, kładzie się cieniem na całości fabuły, choć jest ledwie wspomniany. Jednak można wyczuć, że pojawi się w najmniej odpowiednim momencie by namieszać w kociołku nowego życia Małgorzaty. Czy poradzi sobie z przeszłością, czy też ponownie ucieknie z podkulonym ogonem?
„Trzy razy M” jest to biurowy romans obyczajowy, z ciekawym tłem fabularnym. Zabawna i wciągająca historia, napisana lekkim i ładnym językiem sprawia, że z przyjemnością się ją czyta. Jest to idealna lektura dla fanek dobrych, klasycznych romansów oraz dla czytelniczek, które podobnie jak ja, są zmęczone już wulgarnością dzisiejszej literatury. Tę powieść polecam Wam z całego, przepełnionego romantyzmem serca. ;) Czekam na kolejne powieści tej autorki, bo naprawdę warto.
Moja ocena: 5/6
Lily
Historia może i nie jest wyjątkowo oryginalna, bo i o taką, nie łudźmy się, dziś szalenie trudno, zwłaszcza w gatunku jakim jest romans. Można powiedzieć, że już o wszystkim pisano. :D A jednak, mimo wszystko, z ciekawością śledziłam historię dwudziestosiedmioletniej Małgosi i jej walki z przeciwnościami, by stanąć na nogi i ponownie spróbować zaufać, że będzie jeszcze szczęśliwa.
Małgorzata niespodziewanie opuszcza Wrocław oraz niewiernego i zakłamanego partnera. Zatrzymuje się u siostry, która pomaga Małgosi rozpocząć nowe życie w Bielsku-Białej. Choć pierwsze dni są dla głównej bohaterski depresyjne przez brak pracy, mieszkania, rozstania z mężczyzną, którego kochała, Kasia cały czas podnosi ją na duchu i motywuje do wzięcia się w garść. Kiedy w końcu dziewczyna postanawia osobiście poroznosić CV. Szczęście się do niej uśmiecha już pierwszego dnia. Małgosia trafia do firmy zajmującej się architekturą krajobrazu Korzyński&Brzozowski.
„Było parę minut przed ósmą. W środku panowała cisza, delikatnie zakłócana jedynie przez cicho grające radio, umiejscowione gdzieś za biurkiem recepcjonistki. Kobieta podniosła oczy znad dokumentu, który właśnie czytała. Przez chwilę zastanawiała się, kim jestem, ale po paru sekundach musiała mnie rozpoznać. Uśmiechnęła się szeroko na powitanie, wstała i ruszyła w moim kierunku.”
„Mój nieznośny szef, który był jedynym i bardzo poważnym minusem mojej nowej pracy, chyba troszkę się do mnie przekonał i istniała szansa, że będziemy się dobrze dogadywać.”
Postać Małgosi na początku mnie denerwowała. Wydała mi się jęczącą dziewczynką, a nie dorosłą kobietą, która całe swoje szczęście powierza mężczyźnie. Gdy zabraknie tego jednego elementu, nagle wszystko się wali, a dziewczyna zamiera… Na szczęście tylko na chwilę. Jest niewątpliwie ambitna i potrafi walczyć o swoje życie. Zatem, po kilku stronach, zaczęłam jej współczuć, by następnie kibicować w dążeniu do pokazania swoim szefom, a zwłaszcza jednemu z nich, że jest wartościową osobą dla firmy. Nie jest łatwo pozbierać się po zdradzie człowieka, z którym planowało się spędzenie reszty życia, a jednak Gosia, krok po kroku, uświadamia sobie, że to nie jej były partner stanowi o jej wartości.
„Teraz, po kilku tygodniach, kiedy próbowałam zbudować swoje życie na nowo, on pojawia się znikąd i rozwala wszystko. Czy tak dużo chcę? Pragnę tylko już nigdy więcej nie spotkać go na swojej drodze. Chcę w końcu przestać się go bać.”
Męscy bohaterowie są równie dobrze wykreowani, jak i Gosia, choć akurat oni od razu zyskali moją sympatię. :D Cóż poradzę, mam słabość do tych dwóch panów. ;) Autorka ukazała nam Marcina i Mikołaja poprzez kontrast pomiędzy nimi. Mikołaj – energiczny, pełen pasji i miłości do tego, co robi. Z kolei Marcin – spokojny i racjonalny, który stanowi niejako głos rozsądku w firmie. Obaj nadają tempa historii i powodują, że z ciekawością czytelnik śledzi ich poczynania, zarówno na gruncie zawodowym, jak i prywatnym. Protagonista zaś, którego osoba nie jest akurat zaskoczeniem, kładzie się cieniem na całości fabuły, choć jest ledwie wspomniany. Jednak można wyczuć, że pojawi się w najmniej odpowiednim momencie by namieszać w kociołku nowego życia Małgorzaty. Czy poradzi sobie z przeszłością, czy też ponownie ucieknie z podkulonym ogonem?
„Sapnęłam zdenerwowana i odwróciłam od niego wzrok. Pewność siebie, którą jeszcze chwilę wcześniej czułam, nagle bezpowrotnie się ulotniła i to tylko dlatego, że użył twardszego tonu głosu.”
Moja ocena: 5/6
Lily
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
0 komentarze