Intrygi, miłość, zdrada w powieści Sylwii Bachledy „Pocałunek cesarza” [Lily]
marca 03, 2019
Tytuł: „Pocałunek cesarza”
Autor:
Sylwia Bachleda
Wydawnictwo:
Novae Res
Rok
Wydania: 2018
Ilość
stron: 450
Opis Wydawcy:
Jeśli
pewnego dnia zaufasz komuś za bardzo, razem ze wspomnieniami możesz
stracić część siebie.
Dziewiętnastowieczna
Francja to idealne miejsce na historię miłosną o kopciuszku, który
spotkał swojego księcia… Jednak w tej bajce nie wszystko okaże
się tak piękne, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.
Oto młoda Charlotte, która olśniewa swoją urodą wszystkich
dookoła, oczekuje powrotu swojego narzeczonego. Niestety, Victor
wkrótce zdecyduje o opuszczeniu Charlotte na zawsze, a złamane
serce dziewczyny będzie się domagać pociechy… Czy znajdzie się
ktoś, komu będzie mogła zaufać? Co wydarzy się na francuskim
dworze, kiedy piękna Charlotte zagości w murach Wersalu? I jaką
rolę w tych wszystkich wydarzeniach odegra dumny cesarz Francji?
~*~*~*~
Jest mi niezwykle miło, że to właśnie
nas autorka wybrała do zrecenzowania jej powieści pt.”Pocałunek
cesarza”. Książka mnie wciągnęła, a bohaterowie porwali. I
choć miałam duży problem przez większą część historii z samą
Charlotte, to całość wypada bardzo dobrze. ;)
Książka przedstawia losy młodej
dziewczyny, która z utęsknieniem czeka na swojego wybranka serca,
by w końcu stanąć wraz z nim na ślubnym kobiercu i rozpocząć
tym samym wspólne życie. Niestety, jej bajka szybko się kończy,
gdyż Victor musi wyjechać do Paryża, gdzie ma zostać doradcą
cesarza. Początkowo mężczyzna myśli o tym, by zabrać dziewczynę
ze sobą, jednak pod presją przyszłych teściów, opuszcza
narzeczoną. Kiedy Charlotte po kilku tygodniach poznaje na przyjęciu
przystojnego, spokojnego i ułożonego Franciszka, jej serce znów
zaczyna bić szybciej, choć nie zapomniała o swojej pierwszej
miłości. A w chwili, gdy postanawia zakończyć tamten rozdział w
życiu i wieść nowe, u boku Franciszka, otrzymuje list, który
zmienia wszystko.
„Otworzyłam oczy, wracając do
smutnej rzeczywistości. Nie widziałam Victora, tylko lustro po
drugiej stronie łazienki, a w nim moje odbicie. Po policzkach znowu
płynęły mi łzy. Wszystkie obietnice zostały złamane.”
W Paryżu, zmienna Charlotte jest
rozdarta pomiędzy uczuciem do Franciszka i Victora. I choć, to
właśnie tego drugiego w końcu wybiera na życiowego partnera, jej
plany znów wydają się wisieć na włosku, gdy na scenę wkracza
pociągający i niezwykle hipnotyczny cesarz Francji – Aleksander.
„Czułam, że przeżyłam coś
niesamowitego. Zamknęłam oczy, chcąc zapomnieć o wszystkim.
Marzyłam o tym, aby cofnąć czas.”
Autorka stworzyła swego rodzaju trójkąt
miłosny, którego rozwiązanie jest intrygujące i zaskakujące.
Szczegółów jednak nie będę Wam zdradzać, by nie psuć Wam
przyjemności czytania. Jeżeli chodzi o postaci, to przyznam, że
kilka z nich zyskało sobie moją sympatię, inne wręcz przeciwnie.
Nie potrafiłam na przykład, przez bardzo długi czas, współczuć
głównej bohaterce. Jakoś nie przemawiała do mnie, zwłaszcza że
jej zachowanie przypominało dziecinne fochy, a to w jaki sposób
igrała sobie z uczuciami innych, stawiało ją na przegranej pozycji
w moim czytelniczym sercu. Za to niezwykle, mimo całokształtu
historii i wydarzeń jakie miały miejsce, przypadła mi do gustu
postać cesarza Aleksandra, która moim zdaniem była najlepiej
wykreowana i w pełni wyrazista, wybijająca się ponad wszystkie
inne. Victor, ukochany Charlotte, naprawdę do niej pasował. Był
równie niezdecydowany, marudny i wiecznie niepewny, którą drogę
obrać, co jego wybranka serca. Z kolei Franciszek… Cóż, mimo iż
mu ogromnie współczułam i w pewnym stopniu rozumiałam jego
postępowanie, to jednak brakowało mi w nim nieco więcej charyzmy i
samozaparcia. Liczę jednak, że pokaże jeszcze na co go stać w
drugiej części. Nie ukrywam, że na to czekam. ;)
„Patrzyliśmy sobie w oczy.
Franciszek delikatnie gładził mnie palcami po policzkach, ja zaś
muskałam skórę na jego szyi. Wyglądał niebiańsko w białej
koszuli, wciąż zapiętej na ostatni guzik.”
Powieść czyta się szybko, płynnie i z
zapartym tchem, gdyż trzeba przyznać, że intrygi na wersalskich
salonach wprawiają w stan napięcia towarzyszący nam do ostatniej
strony. Fabuła poprowadzona została z punktu widzenia Charlotte, w
narracji pierwszoosobowej. Każdy z bohaterów ma tu swoje miejsce,
każdy został dopracowany. Również styl autorki przypadł mi do
gustu. To, co mi zaś nie pasowało w niniejszej powieści, to język,
jakim posługiwali się bohaterowie. Przeczytałam w swoim życiu
naprawdę sporą ilość romansów historycznych (to wręcz
uzależnienie :P), zatem jestem na to, w jaki sposób postaci się
wysławiają, czy też postępują, bardzo wyczulona. To, w jaki
sposób wypowiadają się bohaterowie w niniejszej książce,
zwłaszcza Charlotte, niestety bardziej pasuje do współczesnych nam
czasów, niż do XIX wieku, nawet jeśli miejscem akcji jest nieco
mniej konserwatywny Paryż, to jednak słownictwo nasuwało mi na
myśl bardziej współczesność, niźli wiek XIX. Mam nadzieję, że
to akurat będzie zniwelowane w kontynuacji. ;)
„Pocałunek cesarza” to przepełniona
intrygami, namiętnością, zdradą i przede wszystkim miłością w
wielu postaciach książka, którą warto przeczytać. Autorka
umiejętnie przeprowadza nas przez świat w którym słowo monarchy
jest świętością, a wpadnięcie w objęcia władzy może skończyć
się tragicznie.
Za możliwość przeczytania
książki bardzo dziękuję autorce.
Moja ocena: 4,5/6
Lily
0 komentarze