Pouczająca i przepiękna historia w powieści "O psie, który wrócił do domu" W.Bruce Cameron [Lily]
stycznia 20, 2019
Tytuł: „O psie,
który wrócił do domu”
Autor: W. Bruce
Cameron
Wydawnictwo: Kobiece
Rok Wydania: 2019
Ilość stron: 342
Opis Wydawcy:
NOWA KSIĄŻKA
AUTORA BESTSELLERA BYŁ SOBIE PIES – FILM W KINACH!
Po wielkim sukcesie uroczego Bailey’a, bohatera
powieści Był sobie pies, czas na wesołą suczkę Bellę, która ma do
wykonania trudną misję – musi odnaleźć drogę do domu! W końcu psia wierność wobec
człowieka nie ma żadnych granic, których nie da się pokonać.
Bella
to uroczy szczeniaczek, który trafia w ramiona Lucasa. Mężczyzna od razu wie,
że ten wesoły czworonóg odmieni jego życie na lepsze. Piesek również czuje, że
trafił na swojego człowieka i chce być dla niego najlepszym zwierzakiem na
świecie.
Lucas
nie może zatrzymać Belli w swoim mieszkaniu. Postanawia podjąć ryzyko i zabiera
ją do szpitala, w którym pracuje. Piesek wnosi mnóstwo radości do życia
pacjentów. Jednak pracownicy Kontroli Zwierząt twierdzą, że zwierzę jest
niebezpieczne ze względu na swoją rasę, która w Denver jest zakazana.
Zrozpaczony Lucas musi rozstać się z ukochaną Bellą, która zostaje wywieziona
do innego domu poza granice stanu.
Mimo
wszystko piesek nie zamierza żyć z dala od swojego najlepszego
przyjaciela i postanawia wziąć sprawy we własne łapy. Teraz Bella staje przed
ważnym wyzwaniem. Musi odnaleźć drogę do swojego człowieka. Wyrusza w wielką,
pełną przygód i niebezpieczeństw podróż, aby wrócić do domu. Czy jeszcze
zobaczy Lucasa?
~*~*~*~
Miałam już okazję czytać wcześniejsze
książki Camerona i powiem Wam, że niniejsza pozycja jest chyba najlepsza, choć
pozostałym niczego nie brakuje, z dotąd wydanych. :D Powieść, którą dziś Wam pragnę przedstawić
oraz szczerze polecić jest po prostu must have każdego dorastającego młodego
człowieka. Ta historia pokazuje, jak wiele znaczymy w życiu naszych futrzastych
przyjaciół, jak bardzo możemy ich skrzywdzić, a także jak to istotne by bronić
tych, którzy sami tego nie potrafią.
"Ziewnęłam i podrapałam się za uchem. Nieważne, czy w pobliżu były zabawki do ganiania albo żucia - ludzie i tak zawsze woleli siedzieć i nic nie robić."
Fabuła została poprowadzona z
punktu widzenia Belli —
suczki, która zostaje znaleziona w rozpadającym się budynku, kiedy deweloper
próbuje go zburzyć. Niestety jej rodzeństwo i matka prawdopodobnie zostali
uśpieni przez „czyścicieli”, podobnie jak wiele kotów pomieszkujących pustostan.
Pozostała przy życiu kotka wraz z kilkoma małymi, przygarnia Bellę, lecz nie na
długo cieszą się spokojem. Deweloper powraca, tym razem zdecydowany, czy są w
budynku jakieś zwierzaki, czy nie, zmieść dom z powierzchni ziemi. Wszystko w
imię pieniądza. W tym czasie, poznajemy również chłopaka, który dokarmia
zwierzęta i walczy z Gunterem — właścicielem posesji — o życie tych bezbronnych
stworzeń. Podczas jednej „akcji ratowniczej” udaje mu się wyciągnąć Bellę, naszą
główną bohaterkę.
"-Tysiąc dolarów za odwrócenie wzroku, kiedy będziecie burzyć dom, w którym mieszka rodzina kotów.
- Takie jest życie. Trzeba patrzeć na korzyści. Pomyśl, ile dobrego możesz zrobić dla Greenpeace'u albo jakiejś organizacji ratującej koty, mając ten tysiączek. Czym przy tym jest parę cholernych kotów, które i tak pewnie nie przeżyją zimy.
(...) Trzymaj się z dala od mojej posesji. Jeśli cię tam przyłapię, każę cię aresztować za targnięcie na teren prywatny.
- Dziękuję za wizytę - powiedział sucho Lucas. (...)
- Nie pozwolę im skrzywdzić kotów, Bello - oświadczył Lucas."
Zaniepokojony pogarszającą się sytuacją chłopak, dzielnie walczy
z deweloperem o zabezpieczenie reszty zwierząt, chowających się we wnętrzu
domku, tym razem, już wspólnie z Bellą, którą przygarnia. Bardzo szybko okazuje
się, jak niezwykła jest to sunia. Bella ,bowiem należy do psów, które potrafią
intuicyjnie wyczuwać ataki epilepsji. Takiego właśnie doznaje matka Lucasa, zaś niepozorna psina ratuje jej życie. Niestety, rodzina niedługo cieszy się spokojem...
"Nigdy wcześniej nie robiliśmy takiego Do Domu. Dotąd zawsze przychodził do mnie, dawał mi smakołyk albo Mama otwierała drzwi i dostawałam smakołyk od niej. Cała zabawa w Do Domu polegała na tym, że któreś z nich dawało mi smakołyk.
Zaskomlałam. Zupełnie tego nie rozumiałam."
Pobocznym, choć równie ważnym wątkiem jest właśnie historia
Lucasa i jego matki. Szybko dowiadujemy się, że jest ona emerytowanym
wojskowym, która przeszła załamanie nerwowe i przez wiele lat nie mogła
zajmować się swoim synem. Kiedy w końcu prosi chłopaka, by pozwolił jej znów
być w jego życiu, Lucas bez wahania się zgadza. Ich relacja oraz problemy, z
jakimi się borykają wydają się być nierozerwalne z uratowaną Bellą. Od chwili
pojawienia się w ich domu suczki, ich życie zmienia się na lepsze, przy
jednoczesnym przyciąganiu nowych kłopotów.
Jednym z zabawnych i jednocześnie wzruszających momentów jest ten, kiedy Bella pojawia się w miejscu pracy Lucasa, czyli w szpitalu dla weteranów. Tam, poprzez swoją ciekawą i niewątpliwie łakomą naturę, wzbudza sympatię pensjonariuszy, wywołując uśmiech tam, gdzie już od dawna się nie pojawiał.
Jednym z zabawnych i jednocześnie wzruszających momentów jest ten, kiedy Bella pojawia się w miejscu pracy Lucasa, czyli w szpitalu dla weteranów. Tam, poprzez swoją ciekawą i niewątpliwie łakomą naturę, wzbudza sympatię pensjonariuszy, wywołując uśmiech tam, gdzie już od dawna się nie pojawiał.
"Mężczyzna o imieniu Steve nie miał już tego cudnie słodkiego sosu.
- Chcesz ciasta?
Było przepyszne. Lubiłam Steve'a. Lubiłam Marty'ego, który siłował się ze mną na podłodze. Lubiłam Drew, który nie miał nóg, ale zabrał mnie na przejażdżkę swoim krzesłem. Siedziałam mu na kolanach, merdając ogonem, i wszyscy się śmiali."
Książka pokazuje, jak bardzo ludzie, nie pojmujący jak
istotną rolę w naszym życiu mogą pełnić zwierzęta, utrudniają ich
współegzystowanie z nami. Przepisy, które zakazują trzymania zwierząt w
wynajmowanych mieszkaniach, zaskakujące prawo skazujące na śmierć określone
gatunki i w końcu, uznawanie przez niektórych wyższości rzeczy martwych nad
żywymi.
Niestety, walka Lucasa z Gunterem doprowadza do sytuacji,
kiedy nasz bohater wraz z matką muszą poszukać nowego domu. Z groźbą uśpienia
Belli, wiszącą nad jej psią mordką, przekazują ją, do czasu znalezienia nowego
lokum, tymczasowym opiekunom. Bella, zżyta z Lucasem i Mamą, nie rozumie,
dlaczego jest z dala od niego. Na zrozumiałe jej hasło — Do Domu — ucieka, by
powrócić do swojego ukochanego człowieka — Lucasa. Od tej chwili, rozpoczyna się jej
wielka przygoda i walka o odnalezienie Domu.
"(...)w mojej misce nie było wody. Zaczęłam szczekać na samochody - skoro nie zatrzymywały się dla grzecznej suni, to może zatrzymają się dla niegrzecznej, która nie robi Nie Szczekaj. (...) Taki problem może rozwiązać tylko człowiek. Potrzebowałam człowieka, który przyszedłby mi z pomocą. Dlaczego nikt się nie zatrzymał?"
Każda z postaci, jest bardzo dobrze nakreślona i wyraźnie przemyślana. Nie ma tu nikogo przypadkowego, czy też zbędnego. Poznajemy bohaterów z punktu widzenia Belli, zatem wiemy tylko tyle, ile dowiaduje się suczka, między innymi z rozmów pomiędzy ludźmi, bądź zwierzeń poszczególnych osób względem Belli. Ujęcie zaś psa jest, moim zdaniem, mistrzowskie. Czytając, co i rusz łapałam się na tym, że spoglądałam na mojego psiaka i myślałam — Niesamowite, zupełnie to samo wyczynia ten mój mały urwipołeć. :D Sam styl pisania Camerona jest lekki i przyjemny. W prosty sposób porusza, niekiedy bardzo trudne tematy.
Książka jest niesamowicie wzruszająca, zabawna, momentami mrożąca
krew w żyłach, ale przede wszystkim, szalenie pouczająca. Autor wyraźnie
zaznacza rolę człowieka w świecie zwierząt. Tylko my jesteśmy w stanie im
pomóc. Jeżeli nie będziemy mieli na tyle odwagi, by powiedzieć „nie” tam, gdzie
widzimy, że dzieje się krzywda, kim pozostaniemy? Pustą skorupą, która
niezdolna będzie do głębszych uczuć.
"Mack był najsmutniejszym człowiekiem, jakiego spotkałam, ale zawsze, gdy do niego przychodziłam, po chwili wydawał się trochę weselszy. Spełniałam swoje zadanie, dawałam pociechę."
Myślę, że będzie to idealna lektura dla dzieci i młodzieży. Pokazuje ona, bowiem czym jest empatia, jak ważne jest dbanie o innych, szczególnie o tych, którzy
sami nie są w stanie się bronić, że zwierzę także przeżywa stratę, boi się ale i cieszy. Niniejsza powieść pięknie ukazuje,
jak postrzega nas pies — niczym cały jego świat. Niejednokrotnie spotkałam się z
komentarzem — to tylko pies. Nieprawda. To żywe stworzenie, zdolne do uczuć,
które kocha, cierpi, martwi się. Oczywiście, inaczej postrzega „ludzkie”
problemy, ale to nie znaczy, że nie odczuwa.
Cameron już pokazał, że pisać o zwierzakach potrafi, i robi
kawał świetnej roboty przy tworzeniu historii, ale „O psie, który wrócił do
domu”, myślę, że jest najlepszą z dotychczas przez Niego napisanych. To
książka, którą powinno się omawiać w szkołach, choć obawiałabym się, czy miano „lektury
szkolnej” nie zabiłoby potencjału, jaki w tej fabule drzemie. Potencjału do
wskazania drogi do zmiany postrzegania świata wokół nas. Bo pies, drodzy
Zaczytani, to naprawdę najlepszy przyjaciel człowieka i warto o tym pamiętać.
Jako totalnie
zakręcona na punkcie swojego psiaka, który wniósł do mojego życia dużo radości, szczerze
i od serducha, ogromnie polecam wszystkim, niezależnie od wieku, tę przepiękną książkę. ;)
A jak już ją
przeczytacie (choć premiera dopiero 30.01.2019 r.), udajcie się do kina, gdyż powieść została zekranizowana, i od
25.01.2019 r. będziecie mogli obejrzeć film w Polsce. ;)
Lily
Moja ocena: 6/6 psich łapek ;)
Za możliwość przeczytania książki bardzo
dziękuję Wydawnictwu Kobiece.
0 komentarze