"Świąteczny list", czyli jak przenieść się w czasie i znaleźć miłość [Ann]

stycznia 08, 2019



Tytuł: „Świąteczny list”
Autor: Elyse Douglas
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 431
Premiera: 16.11.2018

Opis:

Eve Sharland znajduje w sklepie z antykami stary lampion, w którym ukryto nieotwarty list. Kobieta ze zdumieniem odkrywa, że pochodzi on z 24 grudnia 1885 roku i jest adresowany do osoby, która nazywała się tak samo jak ona. Kiedy w domu odczytuje jego treść, jest głęboko poruszona romantyczną historią sprzed wieku.

Kilka dni później Eve spełnia prośbę zapisaną w liście, co sprawia, że w magiczny sposób przenosi się do Nowego Jorku z 1885 roku. Na miejscu spotyka przystojnego Patricka Gancy'ego i trafia w środek intrygi, w którą zaangażowana jest jedna z najbogatszych rodzin w mieście.

Eve będzie musiała walczyć o przetrwanie i znaleźć sposób, aby wrócić do swoich czasów, nawet jeśli na zawsze zmieni przeznaczenie.

Istnieją książki, które już na pierwszy rzut oka wydają się dobrym wyborem i od początku byłam przekonana, że „Świąteczny list” będę mogła zaliczyć właśnie do tej kategorii. Miła dla oka okładka, opis obiecujący wspaniałą podróż przyprószoną szczyptą magii i ciekawy pomysł zwiastowały ciepłą opowieść, idealną do poczytania w chwili wytchnienia w zimową pogodę. Wydawnictwo Kobiece i tym razem nie zawiodło moich oczekiwań, ale po kolei.

Kiedy niespodziewanie lądujesz w poprzednim stuleciu, musisz zrobić dwie rzeczy: nie zakochać się i wrócić do swoich czasów.”

W trakcie lektury „Świątecznego listu” byłam przekonana, że autorką jest kobieta. Jakie było moje zdziwienie, gdy przeczytałam, że Elyse Douglas jest pseudonimem pisarskiej pary: Elyse Parmentier i Douglasa Penningtona, poruszającej często w swoich powieściach motyw podróży w czasie. Wcześniej nie miałam przyjemności sięgnąć po twórczość tego duetu, jednak myślę, że chętnie zapoznam się z ich innymi dziełami, ponieważ ich styl pisania wywarł na mnie duże wrażenie. Autorzy skrupulatnie i rzetelnie (na tyle, na ile można oczekiwać tego od beletrystyki) wprowadzają w świat XIX-wiecznego Nowego Jorku, pozwalając na moment poczuć ten specyficzny klimat i wyobrazić sobie życie bez telefonu komórkowego, równouprawnienia, powszechnego dostępu do opieki medycznej i elektryczności. Pochwały należą się też za przedstawienie kontrastu między sposobem mówienia i zachowywania się postaci z 1885 i 2016 roku.

Muszę przyznać, że początkowe strony powieści lekko mi się dłużyły (chociaż zaciekawienie pojawiło się już w momencie znalezienia lampionu i listu), jednak kiedy dotarłam do momentu zapalenia lampionu dałam się wciągnąć.

Główną bohaterką jest Eve Sharland, 30-letnia, rozwiedziona, mieszkająca z psem pielęgniarka dyplomowana. Nie należy być może do najbardziej charyzmatycznych i inspirujących postaci, jednak nie sposób odmówić jej uroku. Podobało mi się, że autorzy wykreowali ją na kobietę silną, samowystarczalną i realizującą wyznaczone cele. Wrzucona całkowicie z zaskoczenia do zupełnie innego świata, radzi sobie tam całkiem dobrze. Wykorzystuje zmysł obserwatorski do wpasowania się w realia i rozpoznania kto może być jej sprzymierzeńcem, a kogo powinna się strzec. Nie jest bierną postacią, która czeka aż ktoś wybawi ją z opresji, bierze sprawy we własne ręce i posługuje się intelektem, choć w XIX wieku z uwagi na pozycję kobiet, nie było to łatwe.

Podczas swej podróży w czasie Eve poznaje mężczyznę, w którym zakochuje się bez pamięci i postanawia zmienić tragiczny los adresatki znalezionego w lampionie listu. Nie zdradzę tutaj, czy ta misja się powiodła, żeby nie psuć Wam przyjemności z czytania.

Z pośród pozostałych bohaterów na pierwszy plan wysuwa się postać detektywa Patricka Gantly'ego. Przystojny, tajemniczy, odważny mężczyzna dość szybko miesza w głowie Eve i wraz z nią wplątuje się w intrygę. Podobało mi się to, w jaki sposób autorzy poprowadzili ich wątek, czuć chemię, jednak wszystko jest przedstawione przez pryzmat obyczajności tamtego czasu. Pozostali bohaterowie tworzą tło dość dobrze oddające realia epoki. Jedyne zastrzeżenie mam do sposobu przedstawienia głównego intryganta, jakoś nie do końca potrafiłam traktować go jako realne, poważne zagrożenie dla bohaterki.

Na koniec muszę uprzedzić, że jeśli chcecie sięgnąć po tę książkę, by poczuć magię świąt to... nie ten adres. Akcja powieści toczy się od października do grudnia. Mamy zimową aurę, święta bożego narodzenia są kilkukrotnie wspominane i tytułowy list został napisany w wigilię, jednak to by było na tyle. Dla mnie nie jest to wada, bo oczekiwałam interesująco poprowadzonego romansu z dodatkiem poszukiwania rozwiązań tajemnic i właśnie to dostałam.

Podsumowując, „Świąteczny list” to przyjemna lektura, która umili niejeden zimowy wieczór. Niesie ze sobą pozytywny przekaz, że nawet kiedy straciliśmy już nadzieję na szczęśliwe zakończenie, możemy spotkać miłość swojego życia w najmniej spodziewanym momencie. Jeżeli macie ochotę na przeczytanie lekko baśniowej powieści, z odrobiną magii jest to pozycja dla Was.

Ann
Moja ocena: 5/6 

Za egzemplarz dziękuję 




You Might Also Like

0 komentarze

Dołącz do nas na Facebooku!

Instagram

Subscribe