O życiu i jego barwach w książce Jakuba Małeckiego „Nikt nie idzie” [Lily]
grudnia 02, 2018
Tytuł: „Nikt nie
idzie”
Autor: Jakub
Małecki
Wydawnictwo: SQN
Rok Wydania: 2018
Ilość stron: 272
Opis Wydawcy: Po tym, jak Olga
zobaczyła go po raz pierwszy, uporczywie wracał do niej w myślach. Tajemnicza
postać z kolorowymi balonami. Ni to mężczyzna, ni to dziecko. Ona samotna, on
osobny i zamknięty we własnym świecie. Ich losy przetną się ponownie na
skrzyżowaniu ulic w chwili tragicznego zdarzenia.
Małecki
prowokuje czytelnika, by na podstawie rozsypanych wspomnień stopniowo odkrywał
prawdziwy bieg zdarzeń. Gdzieś są słowa niewypowiedziane, niespełnione relacje
oraz gesty zawieszone między dwojgiem bliskich i obcych sobie ludzi. Wielkie
miasto wypełniają miłość i samotność.
Nikt
nie idzie to powieść, w której buzują wielkie emocje. Hipnotyzuje, delikatnie
sącząc czułe i ledwo wyczuwalne tony. Zostaje w pamięci na długo.
~*~*~*~
Powieść „Nikt
nie idzie” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jakuba Małeckiego. Żałuję,
że wcześniej nie miałam okazji przeczytać książki tego autora. Powieść, która
została wydana w tym roku, jest pięknym kolażem uczuć, barwnym obrazem życia,
ze swoimi jasnymi, jak i ciemnymi kolorami.
Bardzo trudno
jest jednoznacznie określić, o czym niniejsza książka traktuje, by nie zdradzić
zbyt wiele. Jeśli miałabym ująć ją w jedno słowo, byłoby nim — życie. Właśnie o tym ta
powieść jest — o życiu kilku osób, których losy przeplatają się. Autor
przeplata poszczególne fragmenty historii każdej z nich, by na koniec dać nam
niezwykły, choć niedokończony obraz, gdyż i życie bohaterów wcale nie skończyło
się z ostatnią stroną książki.
„Podeszła
do niego od tyłu, objęła go w pasie i oparła mu głowę o kark. Stali tak i nic
już nie mówili. Igor spoglądał w niebo próbując wypatrzeć gwiazdy — nadal nie było
żadnej.”
Poprzez kolejne strony czytelnik
wkracza do świata czwórki, bardzo odmiennych, a jednocześnie tak podobnych do
siebie bohaterów. Poznajemy zatem Olgę, poszukującą celu w życiu, raz po raz
popełniającą życiowe błędy, nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Kolejna ważna postać
w tej układance to Igor — chłopak od liści. Poznają się z Olgą w chwili, gdy
Igor przeżywa „pożarcie” jego brata przez Japonię. Połączeni przez przyjaźń
zrodzoną z samotności, raz po raz stawiani sobie na życiowej ścieżce, usiłują
poradzić sobie z własnymi lękami. I na koniec, choć wcale nie mniej istotni,
Marianna i jej syn Klemens. Marianna, wydała mi się w tej powieści
najsmutniejszą postacią. Jej historia trąciła delikatną strunę, nadając ton
całej lekturze, i to przez pryzmat jej losów spoglądałam na życie Olgi.
Zamknięty zaś we własnym świecie Klemens, po niespodziewanej śmierci matki, przygarnięty
właśnie przez Olgę, która jest dziwnie zafascynowana chłopakiem, rozpoczyna całą
sekwencję zdarzeń. Do czego doprowadzą? To musicie odkryć sami.
„Żyła
od ukłucia do ukłucia, od święta do święta, od jednej wypłaty do następnej, a
Klemens nadal nie pasował do świata: ciągle kaleczył się o niego, potykał,
uderzał. Jego ciało pokrywały sińce.”
O ile Marianna była delikatną
muzyką w tle wygrywaną przez autora, o tyle Klemens wydawał się stanowić nutami
na pięciolinii, bez których nie byłoby melodii. Oboje zaś stanowili kruche
spoiwo całej fabuły. Czasami miałam wrażenie, że wystarczyłby lekki podmuch
wiatru, by Kelmens okazał się tylko złudzeniem — chłopcem, który pojawił się i
za chwilę zniknął w tłumie wielkiego miasta — gdyby nie splot zdarzeń, które
doprowadziły do spotkania z Olgą.
Czwórka bohaterów, z których
każde mierzy się z własnymi troskami, wspomnieniami, poszukiwaniami, marzeniami
a jednak, gdzieś tam, w ogromnej Warszawie, ich losy się splatają dając
początek czegoś zupełnie nowego. Czy wykorzystają tę szansę? Czy dostrzegą, co
w życiu mogli przegapić?
„Tą
drogą
Nikt
nie idzie
Tego
dzisiejszego wieczoru.”
Moją uwagę zwróciła zarówno
okładka, która wywołała melancholijny uśmiech na moich ustach (fortepian —
jedna z moich miłości), jak i konstrukcja książki. Poszczególne działy historii
zostały wyróżnione przyciągającymi uwagę rycinami obrazującymi określone
miejsce w fabularnej podróży, w jakiej znajdowali się bohaterowie.
Jest to wzruszająca, przepełniona
emocjami książka, z której kart wychyla się nieśmiało mieszanina smutku z
radością, miłość z samotnością, nadzieja z wiarą. Sama treść wydała mi się
wręcz ascetyczna. Tutaj nie ma ani jednego zbędnego słowa. Myślę, że każdy
czytelnik inaczej odczyta tę powieść, w zależności od tego, w jakim momencie
życia się znajduje i czego sam doświadczył. Składając z rozsypanych wspomnień
układankę jaką dał czytelnikowi do ręki autor, niejednokrotnie nie mogłam
zobaczyć liter przez zamglone łzami oczy.
Historia Klemensa, Olgi, Igora i
Marianny chwyta za serce tak mocno, że gdy już zelży swój uścisk, odczuwa się
dojmujące poczucie straty, ale i czułego muśnięcia nadziei i przeznaczenia.
Za możliwość przeczytania książki bardzo
dziękuję Wydawnictwu SQN.
0 komentarze