"Narodziny królowej" Rebecca Ross [Meg]
grudnia 12, 2018
Tytuł: Narodziny królowej
Autor: Rebecca Ross
Wydawnictwo: Kobiece
Stron:477
Po „Narodziny królowej” sięgnęłam z bardzo błahego powodu. I nie, nie była to śliczna okładka, ale zdanie promujące książkę. „Kobiety zawsze władają silniejszą magią”. Od dawna miałam ochotę na coś z klimatu fantasy, więc kiedy przeczytałam ten początek opisu, bez wahania postanowiłam przeczytać historię Brienny.
Po „Narodziny królowej” sięgnęłam z bardzo błahego powodu. I nie, nie była to śliczna okładka, ale zdanie promujące książkę. „Kobiety zawsze władają silniejszą magią”. Od dawna miałam ochotę na coś z klimatu fantasy, więc kiedy przeczytałam ten początek opisu, bez wahania postanowiłam przeczytać historię Brienny.
Młoda dziewczyna wychowuje się pod opieką dziadka. Jej mama zmarła, a dane ojca są dla niej zagadką. Jako nieślubna córka nie powinna trafić do Domu Magnalii, a jednak jej dziadkowi udaje się ją tam wysłać w wieku dziesięciu lat. Brienna ma uczyć się jednej z pięciu pasji, a kiedy ukończy edukację, powinna otrzymać pelerynę i zostać wybrana przez jednego z Mistrzów, u którego będzie korzystać z tego, co przyswoiła w szkole. Niestety tak się nie dzieje, do tego jej nauczyciel, którego darzy zaufaniem i przyjaźnią wyjeżdża nagle, zostawiając ją samą. Brienna jest zmuszona przyjąć opiekę tajemniczego opiekuna, który zostaje jej przybranym ojcem. Czy Brienna dowie się, kto jest jej prawdziwym ojcem i jaki to będzie miało wpływ na jej los, a także co stanie się tytułową królową oczywiście Wam nie zdradzę, jednak podpowiem, że mamy tutaj takie wątki jak zdrada, walka o tron, trudne wybory i długo skrywane tajemnice.
Druga część książki, czyli podróż Brienny do domu „ojca” oraz próba zwrócenia tronu prawowitej królowej jest zdecydowanie ciekawsza. Co prawda wątek pasji i nauki nie był może oklepany i jeszcze się z nim nie spotkałam w takim ujęciu, to jednak wiało tam odrobinę nudą. Kiedy już dotarliśmy do momentu akcji, zrobiło się ciekawiej, ale… No właśnie brakowało mi tego wow. Czegoś, co sprawiłoby, że wstrzymałabym oddech, albo miała ochotę krzyczeć. Tej kobiecej magii w spektakularnym wydaniu. Historia ma potencjał, jest napisana poprawnie, jednak czegoś jej brakuje. Może większej ilości magii? Może trochę głębszego ujęcia pewnych wątków albo chociaż chwilowej przewagi „czarnego charakteru”? Na pewno na plus zapisują się wizje, które ma Brienna, to jeden z ciekawszych wątków. Kolejną zaletą jest przyjemny styl autorki – w zalewie bardzo prostego języka, tutaj mamy do czynienia z bogatymi, ale nie nudzącymi opisami i dobrymi wyjaśnieniami, pomagającymi zorientować się w zawiłym schemacie rodów.
Z jednej strony to dobry kawałek przygody, zaczątek romansu (to młodzieżówka także nie spodziewałam się tu niczego więcej), trochę klimatycznego świata fantasy, przypominającego ten średniowieczny, z drugiej – historia jest zbyt prosta, zbyt mało w niej przeszkód i zwrotów, aby wciągnęła nas w swój świat.
Jeśli chodzi o bohaterów to zarówno Brienne, jak i jej nauczyciela Cartiera można polubić. Może nie są to mocno zarysowane postaci z rozbudowaną stroną psychologiczną, to jednak czuje się do nich sympatię. Poprzez to, jak postępują, jakie wyznają wartości i jakie podejmują decyzje, kibicowałam im do samego końca.
Na uwagę zasługuje szata graficzna. Jak już wspomniałam, okładka jest bardzo ładna (ale to przecież Kobiece), a na początku książki znajdziemy także mapę świata oraz drzewa genealogiczne rodów występujących w historii. Nie wczytujcie się w nie jednak nazbyt dokładnie, bo mogą zepsuć zabawę.
Podsumowując, mam nadzieję, że kolejne części przyniosą ze sobą więcej emocji i akcji, a tempo, z jakim będą się rozgrywać kolejne poczynania bohaterów, wzrośnie, ponieważ to może być naprawdę dobra historia i kawał porządnego młodzieżowego fantasy. Potrzeba mu jedynie trochę rozpędu i zwrotów akcji.
Meg
Moja ocena 3.5/6
Za egzemplarz dziękuję
0 komentarze