Dwanaście słodkich miesięcy - Kasia Guzik [Meg]
grudnia 04, 2018
Tytuł: Dwanaście słodkich miesięcy
Autor: Kasia Guzik
Wydawnictwo: Kobiece
Stron: 277
Kiedy tylko zobaczyłam, że jedno z moich ulubionych wydawnictw wypuszcza książkę kucharską i do tego o tak pięknej, słodkiej i uroczej okładce wiedziałam, że musi trafić w moje ręce.
Od zawsze lubiłam słodkości (niestety ;)), a te własnoręcznie upieczone są zdecydowanie moimi faworytami. Teraz jako mama trzylatka, szczególnie zwracam uwagę na to, co jemy i w jaki sposób przyrządzam potrawy. Oczywiście staram się ograniczać cukier w diecie dziecka, jednak nie jestem zwolenniczką całkowitego zakazu przyjemności, więc od czasu do czasu mój mały (no i ten duży też) łasuch pałaszuje coś, co sama upiekę.
Dwanaście słodkich miesięcy Kasi Guzik to przepiękny album, gdzie znalazłam zarówno prostsze przepisy na ciasteczka, te trochę bardziej skomplikowane na świąteczne ciasta jak i te idealnie pasujące na wielkie okazje – bajeczne torty i tarty. Na pewno ogromną jego zaletą jest twarda oprawa oraz druk na grubszych stronach. Co prawda staram się nawet podczas pichcenia dbać o książki, to jednak wiadomo, jak to w kuchni bywa, a taka forma zapewni dłuższe użytkowanie.
Podział na miesiące, a co za tym idzie dopasowanie składników do tego, co akurat króluje w sklepach i co z łatwością kupimy to świetna odmiana. Zwykle książki tego typu podzielone są na rodzaje deserów i trzeba się naszukać czegoś, co można przygotować bez konieczności wymiany składników na inne, bo akurat nie dostaniemy malin albo dyni. Tutaj zerkamy na dany miesiąc i wybieramy coś, na co mamy ochotę, nie martwiąc się, czy te składniki akurat będą dostępne. Smacznie, świeżo i zdrowo.
Kolejną zaletą, która od razu mnie uwiodła to piękne zdjęcia. Ja wiem, że nie jest to najważniejsza część książki kucharskiej, ale uwierzcie mi, takie wizualizacje działają na kubki smakowe i o wiele przyjemniej zabiera się do pracy. Dodatkowo widząc efekt końcowy, który powinnam uzyskać, dążę do tego, aby mój deser nie tylko smakował, a też wyglądał. A jemy oczami i dla mnie estetyczny wygląd jest prawie tak samo ważny jak sam smak.
Przechodząc jednak do meritum – przepisy!
Przeczytałam niemal wszystkie zaraz po otrzymaniu książki. Nie są bardzo drobiazgowe, ale bez problemu każdy powinien poradzić sobie z ich realizacją. Dobrze wyeksponowane składniki i kolejne kroki, które należy wykonać, a wszystko to na jednej dużej stronie. Nienawidzę, kiedy przepisy są napisane maleńkim druczkiem, do tego upchnięte po pięć na stronce wielkości kartki ze szkolnego zeszytu. Zdecydowanie wolę taką formę jaką mamy w „Dwunastu...” dzięki czemu podczas pieczenia z łatwością zerkamy dokładnie tam, gdzie aktualnie skończyliśmy.
Autorka – Kasia Guzik – prowadzi bloga Gotuję, bo lubię, gdzie dzieli się z nami smakowitymi przepisami, nie tylko na słodkości. Znajdziecie tam wszystkie rodzaje potraw oraz fajne przepisy świąteczne. Zerknijcie, naprawdę warto!
A teraz test!
Na pierwszy ogień wzięłam ciasteczka brownie z nutą pomarańczy. Przepis okazał się prosty, a ja jako wielka miłośniczka czekolady nie mogłam się oprzeć. Ciasteczka wyszły przepyszne, choć może odrobinę za słodkie, jednak dodanie skórki pomarańczowej było strzałem w dziesiątkę. Nigdy wcześniej nie jadłam brownie w tej formie, ale już wiem, że na stałe zagości w moim domu. Minimalnym problemem było dla mnie nakładanie ciasta na blachę. W przepisie nie ma na to złotej rady, która byłaby pomocna, a może po prostu trzeba się z tym trochę pomęczyć tak, jak zrobiłam to ja. Efekt możecie zobaczyć na zdjęciach (niestety na dworze jest tak ponuro, że wyszły ciemne:( ). Szkoda tylko, że zdjęcia nie oddają zapachu, który roznosił się po domu, ani obłędnego czekoladowo – pomarańczowego intensywnego i głębokiego smaku.
Obiecuję, że przy okazji urodzin i świąt podzielę się z Wami na instagramie spostrzeżeniami na temat innych bardziej skomplikowanych przepisów, a teraz idę zajadać czekoladowe niebo ;)
Meg
ocena 5/6
za egzemplarz dziękuję
0 komentarze