"Dearest Clementine" - Lex Martin, czyli historia pewnej nieoczekiwanej miłości [Sil]
sierpnia 15, 2018
Tytuł: Dearest Clementine
Autor: Lex Martin
Wydawnictwo: Kobiece
Wydano: 19.07.2018
Stron: 363
Opis wydawcy:
Clementine to dziewczyna, która
musi nauczyć się na nowo kochać. Problemy z rodzicami, zdrada ukochanego
chłopaka oraz napaść seksualna ze strony wykładowcy sprawiły, że stała się
nieufną i zamkniętą w sobie osobą.
Jej podstawowa zasada? Zero
randek. Kiedy na horyzoncie pojawia się nieziemsko przystojny Gavin – chłopak,
którego każda dziewczyna chciałaby spotkać na studiach, wiele się zmienia.
Gdy zaczyna między nimi iskrzyć,
wplątują się w historię tajemniczego zaginięcia pewnej studentki. Clementine
nieświadomie staje się kolejnym celem. Gavin wie, że musi być ostrożny, bo
zagrożone jest nie tylko serce, ale też życie jego dziewczyny.
*****
"Dearest
Clementine" to pierwsza część trylogii autorstwa Lex Martin, którą miałam
okazję niedawno przeczytać i wiecie, co? Takich wrażeń się nie spodziewałam.
Miałam okazję sięgnąć już po wiele pozycji z gatunku new adult i nie liczyłam,
że ta powieść aż tak mnie zaskoczy, a jednak.
Jesteście ciekawi
dlaczego? Zapraszam zatem do przeczytania dalszego ciągu
tej recenzji.
Książka opowiada losy
dwudziestojednoletniej Clementine Avery oraz jej rówieśnika Gavina Murphy'ego –
pary studentów ostatniego roku licencjatu na Uniwersytecie Bostońskim, których
przypadkowe spotkanie staje się początkiem wciągającej historii o zaufaniu i
rodzącym się powoli uczuciu pośrodku nierozwiązanej sprawy porwania pewnej
studentki.
„- Przepraszam, że wcześniej byłem
takim dupkiem – szepce mi do ucha.
- To znaczy?
Leży przy mnie, ale mam wrażenie, że
rozmawiamy we śnie. Może już zasnęłam i to mi się śni, więc choć raz w życiu
mogę przyznać, co czuję.
- Te prezerwatywy. Wiedziałem, że nie
są dla ciebie. Każdy facet na kampusie wie, że z nikim nie chodzisz. Chciałem,
hm… być zabawny. Nie zamierzałem cię obrazić.
Nie wiem dlaczego, ale zaczynam
chichotać.
- Chodzi o to, że mam tylko jeden tryb.
Tryb suki.
- O tym nie wiedziałem.
- Że jestem suką?
- Nie, że umiesz chichotać, Podoba mi
się.”
Ona – blondwłosa
piękność studiująca angielski i kreatywne pisanie, autorka bestsellera dla
młodzieży posługująca się pseudonimem składającym się z nazwisk jej ulubionych
twórców, tj Austen Fitzgerald. To także dziewczyna uciekająca od swojej
przeszłości, bolesnego rozstania z byłym chłopakiem, a także wspomnień o
prześladującym ją ekswykładowcy i delikatnie mówiąc trudnych relacji z
rodzicami. Wszystkie te zdarzenia zmusiły ją do tego by wybudowała wielki mur
odgradzający ją od innych ludzi, a już na pewno od ponownie złamanego serca.
On – czarujący opiekun
akademika, studiujący dziennikarstwo i angielski. Chłopak z gitarą i głosem,
sprawiającym, że uginają się kolana. Świetny reporter i pisarz, oddany
przyjaciel i mężczyzna, który nie zawaha się przed niczym, by obronić tę, którą
kocha przed przeszłością i nią samą. By zwrócić jej uwagę Clementine i tym
samym ją zainspirować, proponuje jej swoiste korepetycje. Tak, tak
- nie będzie jedynie tłumaczył zawiłości matematyki…
„Dearest Clementine”
to świetnie napisana powieść łącząca w sobie cechy charakterystyczne dla nurtu
new adult, romansu i kryminału, choć tego ostatniego jest najmniej.
Powieść napisana jest
prostym, plastycznym, lecz też nierzadko bogatym językiem, który każe docenić
czytany tekst pod tym właśnie kątem. Lex Martin cechuje się lekkim piórem, a
malowana za jego sprawą opowieść jest wciągająca od samego początku i nie
pozwala na zbyt długie odejście od jej książki. Uwierzcie – próbowałam,
zmuszona innymi obowiązkami i mimo to boleśnie poległam z kretesem.
Autorka stworzyła
historię pełną charakterystycznych bohaterów, którzy są ciekawą zbieraniną
temperamentnych osobowości, a każda z nich wyróżnia się na tle pozostałych,
czymś innym, co do niej przyciąga, a co nie jest łatwym dla autora celem do
osiągnięcia, albo inaczej – niestety nie wszystkim się ta sztuka udaje.
„Clementine Avery, wydaje mi się,
że zaczynasz mięknąć.
- Zamknij się zdziro. Ugodzę cię nożem
w nerkę, jeśli komuś o tym powiesz.
Śmiech Harper słychać w całym
mieszkaniu.
- A ja myślałam, że złagodniałaś.
Może rzeczywiście tak jest.”
Na uwagę zasługuje
także koncepcja całej opowieści, bazującej na rodzącej się relacji miłosnej,
która początkowo jawi się, jako niewinna przyjaźń, mająca pozytywnie wpłynąć na
niemoc twórczą głównej bohaterki. Ów układ oczywiście szybko zmierza na inne
tory, wraz z coraz głębszym poznaniem bohaterów i stopniowym burzeniem murów
broniących Clementine przed kolejnym zranieniem.
Także lekko nakreślony
wątek kryminalny nadaje ciekawszego smaku powieści, która dzięki niemu zyskuje
dodatkowy dreszczyk emocji, co jeszcze bardziej słania do szybszego wertowania
kolejnych stron książki.
Karygodnym byłoby
gdybym nie wspomniała jeszcze, że książka napisana jest praktycznie w całości z
punktu widzenia Clem, natomiast końcówka należy do Gava, którego relacja wydarzeń
jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie polubiłam go bez
powodu, zresztą podobnie jak Clementine i grupkę jej przyjaciół będących
idealnym tłem dla relacji, która połączyła tę dwójkę.
„Przesuwa rękę na moje plecy, a ja
powoli kładę się koło niego, bo nie jestem w stanie oprzeć się jego dotykowi.
Przyciąga mnie do siebie, aż opieram policzek o jego pierś. Czuję bicie jego
serca, które odmierza czas jak metronom, równo i bez przerwy.”
Czytanie tego tomu, to
wreszcie świetna zabawa, okraszona sarkastycznym poczuciem humoru autorki, a
także smaczkami ukazującymi proces pisarki i wydawniczy niejako widziany od
kuchni, które rzadko możemy spotkać w książkach tego typu.
„Dearest
Clementine” to powieść, która traktuje o przyjaźni, miłości, pokonywaniu swoich
lęków i obaw, zaufaniu i mierzeniu się z trudną rzeczywistością z podniesioną
głową. Jest historią, która wciąga, rozśmiesza, wzrusza, skłania do refleksji i
uświadamia, że prawdziwa miłość przydarza się często wtedy, gdy najmniej się
jej spodziewamy, a nawet staramy się przed nią bronić na wszystkie możliwe
sposoby.
Dawno nie czytałam,
książki, która od samego początku skradła moje serce, a tak niewątpliwie jest w
przypadku tej pozycji i mogę pokusić się o stwierdzenie, że znajdzie ona
miejsce wśród tych najbardziej ulubionych, do których wracam z sentymentem, co
jakiś czas.
Serdecznie
polecam ją każdemu wielbicielowi nurtu new adult, ale nie tylko. Myślę, że
przypadnie ona do gustu wszystkim, tym, którzy lubują się w pięknych historiach
miłosnych i nie boją się uronić kliku łez wzruszenia kończąc jej czytanie.
Gorąco polecam.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiece
0 komentarze