"Zrozumieć Amelię" Kimberly McCreight [Nymphetamine]
kwietnia 26, 2018
Tytuł: Zrozumieć Amelię
Autor: Kimberly McCreight
Tłumaczenie: Robert Kędzierski
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 444
Opis: Kate Baron, prawniczka i samotna matka, odbiera telefon ze szkoły swojej córki. Amelia – inteligentna, zdolna piętnastolatka – została przyłapana na ściąganiu.
Gdy kobieta dociera do Grace Hall, dowiaduje się, że córka nie żyje – skoczyła z dachu. Zrozpaczona matka wierzy w policyjną wersję zdarzeń aż do chwili, gdy dostaje anonimowego SMS-a: Amelia nie skoczyła.
Kate zamierza poznać prawdę – bez względu na konsekwencje. Przegląda maile córki, jej SMS-y i wpisy na Facebooku, rekonstruuje urywki życia dziewczynki i ludzi, którzy byli dla niej ważni. Odkrywa, dlaczego feralnego dnia znalazła się na dachu Grace Hall i jak
naprawdę zginęła...
Wspaniała mieszanka Tany French i Jodi Picoult. „Zrozumieć Amelię” to historia o sekretach i kłamstwach, przyjaciołach i prześladowcach. Opowiada o tym, jak dobrze rodzic może poznać własne dziecko i jak daleko posunie się matka, by zrehabilitować córkę, której życia nie była w stanie ocalić.
Zacznę od tego, że jest to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam. Kto lubi książki, w których już sam opis w jakimś stopniu zdradza koniec? Ja nie, niemniej bez wahania sięgnęłam po tę pozycję, właśnie po zapoznaniu się z opisem. I nie potrafiłam się oderwać od lektury, dopóki nie odczytałam ostatnich linijek powieści. Z każdą stroną poruszała mnie coraz bardziej i choć czytelnik wie, że tytułowa Amelia ginie już na samym początku, jednak ma cholerną, choć to niedorzeczne, nadzieję, że jednak stanie się tam jakiś cud i dziewczynka przeżyje. To piorunujące wrażenie może być spowodowanie tym, że wraz z rzeczywistą akcją, przeplatana jest retrospekcja ze strony Amelii, a jeszcze bardziej uderzające jest to, że narracja ze strony jej matki prowadzona jest w trzeciej osobie, natomiast Amelii w pierwszoosobowej, i w dodatku tak sprawnie, że momentami, podczas czytania, miałam ciary.
Pomyślcie, że czytacie o dziewczynce, wiedząc, że nie żyje, poznajecie ją, pałacie do niej coraz większą sympatią i narasta w was uczucie dojmującej bezradności, gdy zapoznajecie się z jej codziennym życiem, z dylematami, z którymi musiała się mierzyć. Tym bardziej, że to, co się działo z piętnastolatką, nie jest proste. Nie chcę zdradzać fabuły i odkrywać wszystkich kart, aby nie zabrać przyjemności z czytania. Ale mamy tu do czynienia z prześladowaniem w szkole, pierwszym, bardzo skomplikowanym uczuciem, poszukiwaniem seksualności, gdyż i tu nic nie jest takie proste. Do tego wiecznie zapracowana matka, z którą dziewczynka szuka kontaktu, jakiegoś ratunku, albo chociażby bliskości. Dla piętnastolatki to niebywałe obciążenie. Czytając tę powieść dociera do nas, że tak naprawdę jej fabuła jest tym, co dzieje się w naszej codzienności, jednak nikt nie zwraca uwagi na ten problem. Bo przecież, nie dotyczy nas... ale czy powinniśmy tak po prostu przymykać oczy? Czy naprawdę to nas nie dotyczy?
Teraz coś o Kate, matce Amelii. Czy dla matki może być coś gorszego niż odebranie niepokojącej informacji z wezwaniem do szkoły, a po dotarciu dowiedzeniu się o śmierci dziecka?
Ten moment, gdy zaczynało do niej docierać co się dzieje i chwile, gdy w jakiś sposób próbowała to wyprzeć z siebie, po prostu mną wstrząsnęły. Czy można mieć w oczach łzy i gulę w gardle już na samym początku powieści? Można.
Mnożą się pytania. Czy mogła coś zrobić? Czy gdyby poświęciła więcej uwagi dziecku, to nie doszłoby do tego nieszczęścia? Analizuje jakie błędy wychowawcze popełniła i czy mogła ich uniknąć. Wyrzuty sumienia. I nagła, przytłaczająca samotność. Matka samotnie wychowująca córkę, nagle zostaje sama z wyrzutami sumienia, pytaniami, obawami, wątpliwościami i straszliwą świadomością, że wszystko straciła. Dociera do niej, że unikanie rozmów z córką, sprawiło, iż przeoczyła wiele sygnałów ostrzegawczych. Zdaje sobie sprawę, że być może zwyczajna, szczera rozmowa, zapobiegłaby tragedii. I nagle dostaje sms'a: "Amelia nie skoczyła". Ten sms sprawia, że w jakiś sposób odżywa i za wszelką cenę chce dowiedzieć się, co tak naprawdę doprowadziło do śmierci córki.
Fabuła przepełniona jest mnożącymi się z każdą chwilą pytaniami. Postacie są świetnie wykreowane. Matka nie jest bierną ofiarą, która długo rozpacza, ona walczy. Walczy o to, aby poznać prawdę, aby... zrozumieć Amelię, dokładnie tak, jak w tytule.
Chętnie napisałabym coś więcej, lecz jest to powieść, którą z całego serca polecam. Powieść pełna emocji, ekspresyjna, ciekawa, ale i zasmucająca. Czyta się ją ze specyficznymi emocjami, nawet jakimś wewnętrznym bólem, z ciągłym pytaniem "dlaczego?", jednak warto. Zazwyczaj czytając powieść staramy się przewidzieć koniec, trzymamy kciuki, żeby głównym bohaterom udało się pokonać wszystkie przeszkody.. Czytając tę powieść wiemy, że niestety jej koniec już znamy... I właśnie to jest w niej najbardziej porażające. To powieść, po której skończeniu czytelnik zamyka książkę, spogląda w okno z nutą zadumy. Potrzebując chwili, aby móc ochłonąć.
"Amelia nie skoczyła"... Jak myślicie, co tak naprawdę się stało? Czy było to samobójstwo? Nieszczęśliwy wypadek? A może celowe działanie? Jedno co mogę napisać, to że warto się tego dowiedzieć, czytając ten poruszający, psychologiczny thriller.
Przekład z angielskiego nieudolny. Zdarzały się np:
"Zrobiłaś to. Miałaś seks z tym gościem"
"Chłopaki uwielbiały Sylvię"
Mam wrażenie, że pan Kędzierski w większości posługiwał się translatorem. Zdecydowanie ktoś powinien przejrzeć ten tekst pod względem logiki, bo w niektórych zagadnieniach brzmiało to nawet śmiesznie, niestety w takich chwilach nasuwała się myśl, że być może tekst byłby jeszcze lepszy, gdyby przekładał go ktoś inny.
Moja ocena: 5/6
Autor: Kimberly McCreight
Tłumaczenie: Robert Kędzierski
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 444
Opis: Kate Baron, prawniczka i samotna matka, odbiera telefon ze szkoły swojej córki. Amelia – inteligentna, zdolna piętnastolatka – została przyłapana na ściąganiu.
Gdy kobieta dociera do Grace Hall, dowiaduje się, że córka nie żyje – skoczyła z dachu. Zrozpaczona matka wierzy w policyjną wersję zdarzeń aż do chwili, gdy dostaje anonimowego SMS-a: Amelia nie skoczyła.
Kate zamierza poznać prawdę – bez względu na konsekwencje. Przegląda maile córki, jej SMS-y i wpisy na Facebooku, rekonstruuje urywki życia dziewczynki i ludzi, którzy byli dla niej ważni. Odkrywa, dlaczego feralnego dnia znalazła się na dachu Grace Hall i jak
naprawdę zginęła...
Wspaniała mieszanka Tany French i Jodi Picoult. „Zrozumieć Amelię” to historia o sekretach i kłamstwach, przyjaciołach i prześladowcach. Opowiada o tym, jak dobrze rodzic może poznać własne dziecko i jak daleko posunie się matka, by zrehabilitować córkę, której życia nie była w stanie ocalić.
Zacznę od tego, że jest to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam. Kto lubi książki, w których już sam opis w jakimś stopniu zdradza koniec? Ja nie, niemniej bez wahania sięgnęłam po tę pozycję, właśnie po zapoznaniu się z opisem. I nie potrafiłam się oderwać od lektury, dopóki nie odczytałam ostatnich linijek powieści. Z każdą stroną poruszała mnie coraz bardziej i choć czytelnik wie, że tytułowa Amelia ginie już na samym początku, jednak ma cholerną, choć to niedorzeczne, nadzieję, że jednak stanie się tam jakiś cud i dziewczynka przeżyje. To piorunujące wrażenie może być spowodowanie tym, że wraz z rzeczywistą akcją, przeplatana jest retrospekcja ze strony Amelii, a jeszcze bardziej uderzające jest to, że narracja ze strony jej matki prowadzona jest w trzeciej osobie, natomiast Amelii w pierwszoosobowej, i w dodatku tak sprawnie, że momentami, podczas czytania, miałam ciary.
Pomyślcie, że czytacie o dziewczynce, wiedząc, że nie żyje, poznajecie ją, pałacie do niej coraz większą sympatią i narasta w was uczucie dojmującej bezradności, gdy zapoznajecie się z jej codziennym życiem, z dylematami, z którymi musiała się mierzyć. Tym bardziej, że to, co się działo z piętnastolatką, nie jest proste. Nie chcę zdradzać fabuły i odkrywać wszystkich kart, aby nie zabrać przyjemności z czytania. Ale mamy tu do czynienia z prześladowaniem w szkole, pierwszym, bardzo skomplikowanym uczuciem, poszukiwaniem seksualności, gdyż i tu nic nie jest takie proste. Do tego wiecznie zapracowana matka, z którą dziewczynka szuka kontaktu, jakiegoś ratunku, albo chociażby bliskości. Dla piętnastolatki to niebywałe obciążenie. Czytając tę powieść dociera do nas, że tak naprawdę jej fabuła jest tym, co dzieje się w naszej codzienności, jednak nikt nie zwraca uwagi na ten problem. Bo przecież, nie dotyczy nas... ale czy powinniśmy tak po prostu przymykać oczy? Czy naprawdę to nas nie dotyczy?
Teraz coś o Kate, matce Amelii. Czy dla matki może być coś gorszego niż odebranie niepokojącej informacji z wezwaniem do szkoły, a po dotarciu dowiedzeniu się o śmierci dziecka?
Ten moment, gdy zaczynało do niej docierać co się dzieje i chwile, gdy w jakiś sposób próbowała to wyprzeć z siebie, po prostu mną wstrząsnęły. Czy można mieć w oczach łzy i gulę w gardle już na samym początku powieści? Można.
Mnożą się pytania. Czy mogła coś zrobić? Czy gdyby poświęciła więcej uwagi dziecku, to nie doszłoby do tego nieszczęścia? Analizuje jakie błędy wychowawcze popełniła i czy mogła ich uniknąć. Wyrzuty sumienia. I nagła, przytłaczająca samotność. Matka samotnie wychowująca córkę, nagle zostaje sama z wyrzutami sumienia, pytaniami, obawami, wątpliwościami i straszliwą świadomością, że wszystko straciła. Dociera do niej, że unikanie rozmów z córką, sprawiło, iż przeoczyła wiele sygnałów ostrzegawczych. Zdaje sobie sprawę, że być może zwyczajna, szczera rozmowa, zapobiegłaby tragedii. I nagle dostaje sms'a: "Amelia nie skoczyła". Ten sms sprawia, że w jakiś sposób odżywa i za wszelką cenę chce dowiedzieć się, co tak naprawdę doprowadziło do śmierci córki.
Fabuła przepełniona jest mnożącymi się z każdą chwilą pytaniami. Postacie są świetnie wykreowane. Matka nie jest bierną ofiarą, która długo rozpacza, ona walczy. Walczy o to, aby poznać prawdę, aby... zrozumieć Amelię, dokładnie tak, jak w tytule.
Chętnie napisałabym coś więcej, lecz jest to powieść, którą z całego serca polecam. Powieść pełna emocji, ekspresyjna, ciekawa, ale i zasmucająca. Czyta się ją ze specyficznymi emocjami, nawet jakimś wewnętrznym bólem, z ciągłym pytaniem "dlaczego?", jednak warto. Zazwyczaj czytając powieść staramy się przewidzieć koniec, trzymamy kciuki, żeby głównym bohaterom udało się pokonać wszystkie przeszkody.. Czytając tę powieść wiemy, że niestety jej koniec już znamy... I właśnie to jest w niej najbardziej porażające. To powieść, po której skończeniu czytelnik zamyka książkę, spogląda w okno z nutą zadumy. Potrzebując chwili, aby móc ochłonąć.
"Amelia nie skoczyła"... Jak myślicie, co tak naprawdę się stało? Czy było to samobójstwo? Nieszczęśliwy wypadek? A może celowe działanie? Jedno co mogę napisać, to że warto się tego dowiedzieć, czytając ten poruszający, psychologiczny thriller.
Przekład z angielskiego nieudolny. Zdarzały się np:
"Zrobiłaś to. Miałaś seks z tym gościem"
"Chłopaki uwielbiały Sylvię"
Mam wrażenie, że pan Kędzierski w większości posługiwał się translatorem. Zdecydowanie ktoś powinien przejrzeć ten tekst pod względem logiki, bo w niektórych zagadnieniach brzmiało to nawet śmiesznie, niestety w takich chwilach nasuwała się myśl, że być może tekst byłby jeszcze lepszy, gdyby przekładał go ktoś inny.
Moja ocena: 5/6
0 komentarze