"Nigdy nie pozwolę ci odejść" Katy Regnery [Ann]
kwietnia 24, 2019
Tytuł: „Nigdy nie pozwolę ci odejść”
Autor: Katy Regnery
Wydawnictwo: NieZwykłe
Wydano: 05.12.2018
Stron: 488
Opis wydawcy:
~*~*~*~
W
tej współczesnej wersji Jasia i Małgosi trzynastoletnie sieroty,
Griselda i Holden, po trzech latach niewoli uciekają od porywacza i
próbują przejść przez rzekę Shenandoah. Niestety, tylko jednemu
z nich udaje się dotrzeć do bezpiecznego miejsca, a drugie zostaje
w tyle.
Dziesięć
lat później chłopak Griseldy zabiera ją do podziemnego klubu, by
obejrzeć nielegalne walki. Gdy Griselda nagle widzi na ringu
Holdena, jej świat zostaje przewrócony do góry nogami.
Gorzki
żal, narastająca przez lata złość oraz fizyczne i psychiczne
blizny stają na ich drodze; są niebezpieczne niczym nurt rzeki
Shenandoah.
~*~*~*~
„Nigdy
nie pozwolę ci odejść” jest moim pierwszym osobistym spotkaniem
z twórczością Katy Regnery. Wcześniej zetknęłam się z wieloma
pochlebnymi recenzjami jej innych powieści, więc byłam ciekawa,
czy tamte opinie miały przełożenie na rzeczywistość.
Zaintrygował mnie opis i nawiązania do Jasia i Małgosi, dlatego
mój wybór padł właśnie na tę książkę. Czy było warto?
Przyznaję,
że już dawno nie zdarzyło mi się czytać tak wzruszającej
historii. Zazwyczaj ich wręcz unikam, bo dramaty bohaterów nie do
końca do mnie przemawiają. Tutaj jednak bardzo podobało mi się
przedstawienie tego, jakie piętno odcisnęła na bohaterach trauma z
dzieciństwa. Nad przeżyciem takim, jak porwanie nie można przejść
do porządku dziennego lub wymazać tego z pamięci, a z drugiej
strony autor może też przeholować i sprawić, że wszystko będzie
przerysowane. Katy Regnery udało się znaleźć właściwy balans.
Co
jeszcze stanowi o sile „Nigdy nie pozwolę ci odejść”? Narracja
trzecioosobowa, liczne retrospekcje, wspomnienia, sny, nie do końca
uporządkowane chronologicznie. To wszystko czyni fabułę dość
skomplikowaną. Mi taki zabieg przypadł do gustu, ponieważ lubię
budować sobie w głowie historię na podstawie podrzucanych przez
autora skrawków, jednak pewnie część
osób może poczuć się nim zmęczonych, przynajmniej w początkowej
części książki, do momentu ponownego spotkania głównych
bohaterów.
"Ja
skaczę, ty
skaczesz."
Co
do protagonistów tej historii… Czy wspomniałam już wcześniej,
że uwielbiam Holdena? Choć spadł na niego taki ogrom nieszczęść
(od śmierci rodziców, przez trafienie do rodziny zastępczej, po
porwanie i utratę ukochanej dziewczyny na wiele lat), nie poddaje
się, wciąż walczy. Potrafi zachować się po męsku i wziąć
odpowiedzialność za swoje czyny, a jednocześnie jest gotów
poświęcić mnóstwo dla miłości.
Jest
tylko jedna łyżka dziegciu w tej beczce miodu… Griselda. Nie
polubiłam jej do końca, rozumiem, że po takich przeżyciach można
mieć zrujnowaną samoocenę, część jej zachowań motywuje
poczucie winy i chęć odpokutowania, ale ta dziewczyna to przykład
chodzącego nieszczęścia. Spotyka się z toksycznym mężczyzną,
który wcale jej nie szanuje, do momentu odnalezienia Holdena nie ma
ambicji, nie potrafi nawet uwierzyć w jego uczucie wobec niej. W
kilku scenach miałam ochotę nią potrząsnąć, ale z drugiej
strony chyba właśnie to, że bohaterowie nie są obojętni
czytelnikowi i wzbudzają w nim emocje, świadczy o sukcesie autora.
"Jesteś
cały, czy załamany?"
Zabrakło
mi niestety
trochę większego rozbudowania bohaterów drugo- i
trzecioplanowych. Właściwie jedyną postacią, o której mogę
powiedzieć coś więcej jest dziewczyna Holdena – Gemma i porywacz
– Caleb Foster. Reszta tworzy tło, które w pewien sposób buduje
konstrukcję opowieści, ale zlewa się w jedno. To ten rodzaj
książki, gdzie mamy skupić się na przeżyciach i uczuciach pary
głównych bohaterów, ale jednak miło byłoby dostać też trochę
więcej ich otoczenia, szczególnie że jest to tak obszerna powieść
i część scen właściwie się powtarza, nie wnosząc niczego
nowego do fabuły.
Komu
mogę rekomendować „Nigdy nie pozwolę ci odejść”? Na pewno
zadowoli gusta czytelniczek poszukujących w książkach wzruszeń i
prawdziwych romansów (tak, znajdzie się tam dość dużo scen dla
dorosłych czytelników). Jest to pozycja, która niesie ze sobą
wręcz nuklearny ładunek emocji, na szczęście nie tylko tych
przygnębiających. Choć bohaterowie muszą zmierzyć się z
mnóstwem przeciwności losu, baśniowy klimat opowieści sprawia, że
wraz z nimi nie tracimy nadziei i wyczekujemy szczęśliwego zakończenia. Spędziłam przy lekturze kilka
miłych wieczorów i z czystym sumieniem mogę polecić tę powieść.
0 komentarze