Zanim zostaliśmy nieznajomymi - Renee Carlino [Sil]
maja 11, 2018Tytuł: Zanim zostaliśmy nieznajomymi
Autor: Renee Carlino
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Wydano: 2018
Stron: 328
W pierwszej kolejności sięgnęłam po tę książkę z uwagi
na jej intrygujący tytuł, a także piękną, subtelną okładkę ukazującą kobietę i
mężczyznę w łóżku. To bardziej te aspekty, aniżeli sam opis powieści sprawiły,
że wiedziałam, iż koniecznie chcę ją przeczytać. Już po kilku stronach byłam
przekonana, że moja intuicja mnie nie myliła.
Chcecie wiedzieć dlaczego?
W takim razie zapraszam do lektury całości recenzji „Zanim zostaliśmy
nieznajomymi” Renee Carlino.
Historia przedstawia losy Matta i Grace – pary studentów kierunków artystycznych, których połączyło pokrewieństwo dusz, czy
inaczej „przyjaźń od pierwszego wejrzenia” jak sami to nazwali. Fotograf i wiolonczelistka, bo o nich właśnie mowa, z każdym
dniem poznawali się coraz bardziej, odkrywali siebie, swoje pasje, a także
snuli plany na przyszłość. Jednak w wyniku niedomówień ich kontakt
niespodziewanie się urwał.
Piętnaście lat później ich drogi na nowo się przecinają, a dawni
kochankowie spotykają się na stacji metra. Tymczasem los kolejny raz wystawia
tych dwoje na próbę, bowiem daje im jedynie chwilę by mogli na siebie spojrzeć,
po czym ponownie rozdziela. Jednak Matt tym razem nie zamierza odpuścić i
postanawia szukać kobiety, którą kochał za wszelką cenę.
Czy tego dokona? Czy piętnaście lat rozłąki można skleić z rozsypanych
fragmentów z ich życia? Tego dowiecie się sami, czytając „Zanim zostaliśmy
nieznajomymi”.
Jak już na wstępie
zaznaczyłam, od samego początku przeczuwałam, że to będzie książka dla mnie,
która sprawi, że wyleję trochę łez, zachwyci i kompletnie rozłoży na łopatki,
gdy przeczytam ostatnie zawarte w niej zdanie.
Losy Matthiasa Shore i Graceland Starr są piękną historią o miłości,
która przydarza się tylko raz w życiu, której się nie zapomina.
„Nie da się odtworzyć pierwszego razu, gdy obiecujemy komuś
miłość, ani tego, jak pierwszy raz sami czujemy się przez kogoś kochani. Nie da
się przeżyć na nowo tej mieszanki lęku, uwielbienia, niepewności, namiętności i
pożądania, ponieważ to nigdy nie zdarza się dwa razy.”
Autorka zręcznie
posługuje się przedstawioną akcją, gdyż zamiast ukazując zdarzenia
chronologicznie, cofa fabułę o piętnaście lat. Zatem na początku czytelnik ma okazję
poznać trzydziestosześcioletniego wziętego fotografa, który niespodziewanie
widząc swą dawną ukochaną postanawia ją odnaleźć. Kolejno akcja przenosi się
wraz z bohaterami w przeszłość, gdzie dopiero się oni poznają i zakochują.
Następnie akcja znów wraca do teraźniejszości zataczając koło i ukazuje nam
Grace, Matta i kilku starych znajomych.
Chcecie wiedzieć więcej? To dobrze, ale tu już
odsyłam Was do książki. Dodam jedynie, że Renee Carlino stworzyła bohaterów z
krwi i kości, którzy tak jak każdy z nas mają zalety i wady, którzy są dobrzy i
źli jednocześnie, kłamią, popełniają głupie rzeczy, a nie są jedynie
wykrojonymi na miarę kalkami postaci powielanymi w kolejnych powieściach. I
tutaj należy pochylić czoła nad kunsztem warsztatu autorki, gdyż rzadko zdarza
się czytać o takich postaciach, które stają się bliskie czytelnikowi od
pierwszych stron, a tak miało miejsce tym razem. Oboje byli wielowymiarowi,
mieli swoje pasje, które rozwijali, a także marzenia, do których dążyli. Lecz
nie zawsze było to łatwe. Grace od początku, jako najstarsza z rodzeństwa, została
pozostawiona samej sobie przez rodziców, dla których stanowiła jedynie
niepotrzebne obciążenie, pomimo iż dziewczyna przesyłała każdą nadwyżkę
pieniędzy, jaką posiadała. Matt natomiast mimo kochającej matki był skłócony ze
swoim bratem i ojcem, który nie uznawał jego wyborów zawodowych za właściwe.
Chociaż różniło ich tak wiele, od początku wyczuwało się, że
przeznaczenie kierowało losem tej dwójki, że byli oni sobie pisani. Tylko czy
to wszystko wystarczy gdy dojdą jeszcze niedomówienia, tajemnice i rozłąka?
„Zanim zostaliśmy
nieznajomymi” to historia pierwszej, tej najważniejszej dla bohaterów miłości,
która wszystko przetrzyma. To opowieść, która płynnością narracji i swobodą
języka porywa od pierwszych stron i uwalnia długo po jej przeczytaniu. To
wreszcie morze zachwycających słów obrazujących uczucia, ale i po prostu życie,
które niejednokrotnie rozbawią jak i wzruszą.
Dlatego też, jeśli lubicie sięgać po historie o
prawdziwej miłości, to ta jest na pewno godna uwagi. Mnie ona oczarowała i
myślę, że Was również. Serdecznie polecam.
0 komentarze