Juicy Fruit i inne łakocie czyli o książce - "Toń" Marty Kisiel [Meg]
maja 22, 2018
Autor:
Marta Kisiel
Tytuł: Toń
Wydawnictwo: Uroboros
Rok wydania: 2018 premiera 23
maja
Stron: 316
Kiedy przeczytałam ostatnie
zdanie najnowszej książki Marty Kisiel, w mojej głowie od razu
zrodziło się pytanie: czy i ja utonęłam, dając się porwać w
wir wydarzeń zarówno tych teraźniejszych, jak i dziejących się
kilkadziesiąt lat temu w stolicy Dolnego Śląska?
Na usta ciśnie mi się
niejednoznaczna odpowiedź: I tak i nie… dlaczego?
Bo spodziewałam się czegoś
innego, ale to, co dostałam, jest równie dobre, tylko musiałam
spojrzeć na to z innej strony.
Ciekawi? To zapraszam do
przeczytania całej recenzji!
To moje pierwsze spotkanie z
Martą Kisiel, chociaż na uginającej się od nieprzeczytanych
książek półce znajdują się także inne powieści autorki (a
może powinnam napisać Ałtorki ;) ) Zaliczam je do bardzo udanych,
ponieważ książka okazała się wspaniałą mieszanką przeróżnych
gatunków, które lubię. Znajdziecie tu zarówno fantasy, jak i
sporą dawkę obyczajówki, komedii, a także trochę historii i
kryminału, gdzie „trupy już nie mieszczą się w szafie”.
Przygodę, w której towarzyszą
nam trzy panny Stern oraz kilku innych barwnych bohaterów
rozpoczynamy z przytupem. Mamy ciało w stawie i świetny opis tego,
co dzieje się z nim po śmierci, kiedy tak pływa przy powierzchni
wody. Jednak to tylko zachęta. Przenosimy się bowiem w czasie w
zupełnie inne miejsce, i tak poznajemy Dżusi, jedną z sióstr
Stern, różnych od siebie jak ogień i woda, połączonych za to
wieloma waśniami, tajemnicami i strachem do ich ciotki Klary.
Dżusi (och to imię!) jest
barwnym motylem – wyszczekana i uparta, doskonale zdaje sobie
sprawę ze swoich walorów, a jej siostra Eleonora jest taką trochę
szarą myszką, która do perfekcji opanowała… bycie perfekcyjną.
Ciotka Klara zaś sieje postrach i na początku wydaje się
niespecjalnie przyjemną osóbką, jednak jaka jest naprawdę i
dlaczego właśnie taka, dowiecie się, czytając „Toń”.
No i są
jeszcze oni. Mężczyźni (albo przynajmniej „stwory”
przypominają ich na pierwszy rzut oka) - Ramzes, Gerd i Karolek.
Pewnie nie będą odkrywcza, jeśli powiem, że to właśnie Ramzes
zrobił na mnie największe wrażenie. Jest niesamowicie ciekawie
wykreowaną postacią, a sytuacje, w których uczestniczył,
przyciągały całą moją uwagę. Gerd… gdyby był to zwykły
romans czy obyczaj, pewnie zawróciłby mi w głowie, jednak tutaj
to, co rozgrywa się pomiędzy nim a… no dobra nie będę
spoilerować. W każdym razie to „coś” pomiędzy bohaterami
schodzi nieco na drugi plan i jest delikatnie wplecione w fabułę.
Historia rodziny Stern spodobała
mi się już od samego początku. Dżusi, powracając do rodzinnego
domu na prośbę ciotki, swoim niefrasobliwym zachowaniem rozpoczyna
lawinę wydarzeń, których niczym płytek domina nie sposób
zatrzymać. Długo skrywane sekrety, mnożące się zwady i dar
pozwalający na podróżowanie w czasie napędzają akcję, która
wciąga nie tylko po kostki, ale pozwala momentami zanurzyć się aż
po sam czubek głowy w opowieści o chciwości tak silnej, że nawet
życie ludzkie przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
I tutaj dochodzimy do sedna mojej
niepewności. Ponieważ wiedząc o podróżach w czasie i tym, że
autorka znana jest z określonego gatunku, spodziewałam się sporej
dawki fantastyki, jednak nie ona tutaj przeważa. Może trochę
brakowało mi szerszych opisów tych momentów, kiedy bohaterzy
„toną”, może wolałabym, aby akcja rozgrywająca się „w
rzecze” czasu nie była tak urywana i opowiadana, a po prostu
przedstawiona, to mimo wszystko uważam ją za niezwykle ciekawą i
wartą polecenia. Bo jest w niej coś wyjątkowego. Magia, ale nie
taka czary mary, a trudny do określenia urok i przyciąganie
sprawiające, że w każdej wolnej chwili do niej wracałam.
Ponadto Marta Kisiel ma
fantastyczny lekki, barwny i plastyczny styl. Potrafi gładko
prowadzić nas przez zarówno te podszyte humorem, jak i te
poważniejsze wydarzenia, dozując je z rozwagą i pozwalając
czytelnikowi przeżywać wszystkie w pełni razem z bohaterami.
Dzięki różnorodności postaci i ich ciekawej kreacji oraz
doskonałym opisom możemy poczuć się „naocznymi” świadkami
poszukiwania przez nich szczęścia, próby naprawienia błędów, a
także obserwować zachodzące w nich zmiany.
Podsumowując
- „Toń” to lektura godna uwagi, zarówno dla fanów sięgających
po książki z półki z etykietą „Fantastyka”, jak i dla tych
lubujących się w obyczajach. Opowieść o rodzinie pełnej tajemnic
z niezwykłą historią Wrocławia w tle umili Wam czas i pozwoli
przeżyć świetną przygodę, w której nikt nie jest tym, za kogo
go początkowo uważamy.
Polecam!
Meg
oraz Wydawnictwu Uroboros
1 komentarze